poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 24



*PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM*


Siedziałam na szpitalnym korytarzu nie myśląc o niczym. Naprawdę. W mojej głowie nie było nic. Wpatrując się w białą ścianę mogłam wyczyścić umysł.
-Sav?- szepnął Harry
Obróciłam głowę i spojrzałam na niego.
-Powinniśmy iść do domu. Musisz zadzwonić do Jace'a i o wszystkim mu powiedzieć.
Miał rację. Musiałam powiadomić brata o śmierci ojca. Matkę chyba również. Wątpię, że przyjedzie, ale muszę jej powiedzieć.
Przypomniałam sobie jednak o czymś dużo ważniejszym. Skąd mój tata wiedział o wszystkim? Co miał z tym wspólnego?
-Jak mój tata dowiedział się o Ashtonie i Hunterze?
-Możemy porozmawiać o tym w domu?
-Nie. Chcę to wiedzieć teraz, Harry. Bądź ze mną szczery. Powiedz mi o wszystkim.
Widziałam jak chłopak walczy sam ze sobą. W końcu wyprostował się i wciągnął powietrze.
-Powiedziałem twojemu ojcu o wszystkim podczas terapii. Wiedział o tym co zrobił Hunter. O wszystkich morderstwach. Powiedziałem, że to on zabił Rachel i że oboje z Ashton'em chcą nas dopaść. Obiecał, że mnie wypuści bym mógł cię chronić. Ashton dowiedział się, że o wszystkim powiedziałem. Bał się, że ich zamkną, więc go zabił. Poświęcił swoje życie za ciebie... i za mnie.
Mój ojciec wiedział o zbyt wielu rzeczach i to sprawiło, że zginął.
-Po co mu o tym powiedziałeś?
-Gdybym mu tego nie powiedział, siedziałbym tam i nikt nie mógłby ci pomóc. To ja kazałem twojemu tacie zadzwonić do mojej matki by ta wezwała Andy'ego. Prosiłem go by trzymał się od tamtej dwójki jak najdalej. Nie wiem czemu tam poszedł. Przepraszam.
Przeprosiny nie przywrócą życia mojemu tacie. Nic tego nie uczyni.
-To przez ciebie- szepnęłam czując jak do moich oczu napływają łzy- Gdyby nic nie wiedział teraz by żył.
-A ty? Żyłabyś?
-Mogłeś najpierw powiedzieć o swoim planie mnie. Razem z Andy'm znaleźlibyśmy inny sposób na to, by cię wyciągnąć.
-Savannah...
-Chcę jechać do domu- szepnęłam
-Ani u mnie ani u ciebie nie jest bezpiecznie- wytłumaczył łapiąc moją dłoń- Wiedzą gdzie mieszkamy i w każdej chwili mogą przyjść.
-Wiesz co Harry? Nie boję się ich. Odebrali mi najważniejszą osobą w moim życiu, tobie niegdyś również. Nie będę przed nimi uciekać tylko dlatego, żeby nic mi się zrobili.
-Ale ja się boję. Boję się o ciebie. Ty może nie masz już najważniejszej osoby, ale ja tak. Mam ciebie i nie chcę cię stracić, rozumiesz? Nie pozwolę ci się tak narażać. Mam w dupie to, że teraz jesteś na mnie wściekła. Oddam za ciebie życie, tak samo jak zrobił to twój ojciec. Sama nie ocalisz świata, zrozum to.
-Chcę stąd iść.


***
-Jace- powiedziałam do komórki gdy jechaliśmy autem. Nie zawracałam sobie nawet głowy tym, gdzie jedziemy- Musisz przyjechać do Londynu.
-Po co? Coś się stało?
-Tata... został zamordowany.
Po drugiej stronie zastała cisza. Jedyne co słyszałam to nieregularny oddech mojego brata. Ból ścisnął moje serce wyobrażając sobie jego minę w tym momencie.
-Jase?
-Wiesz kto to zrobił?
-Ashton i Hunter. Grozili, że to zrobią.
-Co z Dakotą? Musimy jej powiedzieć, ale jak?
-Daj mi ją.
Postanowiła, że to ja jej wszystko wytłumaczę. Ukrywałam przed nią prawdę, więc powinna ją usłyszeć z moich ust.
-Savannah? Co się stało? Jace jest... przerażony.
-Dzisiaj zabito naszego ojca- powiedziała niemal szeptem
-Co?!- pisnęła- Kto to zrobił?
-I tu zaczynają się schody. Być może nie uwierzysz mi, ale Ashton... Ashton to zrobił.
-Miałaś rację. Nie wierzę ci. Znasz go. Czemu miałby to robić? Jest nienormalny, ale nie w takim sensie. Nigdy by nikogo nie zabił, tym bardziej nie ojca najlepszej przyjaciółki.
-Też tego nie rozumiem, ale on i Hunter są w zmowie. Nie chciałam ci niczego wcześniej powiedzieć ze względu na dziecko.
Znów nastała cicha a po chwili rozległ się dźwięk przerwanego połączenia. Nie wierzy mi. Nie może pojąć, że Ashton- chłopak, z którym przyjaźni się od lat- mógł zabić, ale zrobił to i to nie raz. Jestem pewna, że jeśli nic z tym nie zrobimy zabije po raz kolejny. Tylko, że tym razem ofiarą może być Harry albo nawet ja.
-Jesteśmy- odezwał się Harry wyrywając mnie z rozmyśleń 
Staliśmy właśnie pod niewielkim domkiem z czerwonej cegły. Nigdy tu nie byłam, pomyślałam. Na werandzie stała mała ławeczka, w której siedziała kobieta przykryta kocem. Miała czarne włosy i zmęczone, zielone oczy. Nie wyglądała jednak na starą. Gdy nas zobaczyła wstała, zrzucając z nóg okrycie. Otworzyła w zdziwieniu usta, lecz szybko zakryła je dłonią.
-Harry?-odezwała się nieznana patrząc na chłopaka, stojącego przy moim boku
-Cześć mamo.


----------------------------------------------------------------------------------------------------

Po pierwsze, PRZEPRASZAM. Wiem, że musieliście czekać baaardzo długo na nowy rozdział, Moje wytłumaczenie? Strasznie ciężko mi się pisało, nie miałam pomysłu i jeśli mam być szczera to ten sezon już mnie mega męczy, ale niedługo będzie już nowa część. I tutaj wchodzicie wy. Chcecie by NoN był pisany nadal? Po prawej stronie jest ankieta i bardzo proszę o głosowanie.