środa, 10 grudnia 2014

Rozdział 27

*Muzyka*
Od najbliższej miejscowości dzieli nas kilkanaście mil, dobrych kilkadziesiąt minut drogi. By dotrzeć do naszego domu trzeba przejechać przez most i las. Łatwo zabłądzić. Wystarczy, że raz skręci się w złą drogę, a można dojechać do domu, gdzie dwa lata temu mężczyzna zamordował całą swoją rodzinę. To jednak nie tamten dom budził we mnie strach. Biegłam polną drogą, prowadzącą do naszej posiadłości. Uciekałam... tylko przed czym? Chciałam biec szybciej, ale nie mogłam. Zupełnie jakbym grzęzła w błocie. Dławiłam się własnym oddechem. Blond włosy kleiły mi się do twarzy, na której ewidentnie coś miałam. Otarłam dłonią policzek i dostrzegłam krew. W panice zaczęłam zmywać ciecz ze skóry. Do kogo ona należy?
Nagle znalazłam się za domem, tuż przy stajni. Słońce właśnie zachodziło, a niebo robiło się purpurowe. Czułam, że coś jest nie tak... i było. Spojrzałam w dół, a u moich stóp leżał Harry. Martwy. Krew wylewała się przez ranę na szyi. Chciałam się do niego rzucić, spróbować pomoc, nawet jest już się nie da, jednak nie mogłam. Jego ciało zaczęło się oddalać, a ja zaczęłam krzyczeć. Głos utkwił mi w gardle i nie wyszedł z niego ani jeden dźwięk. Patrzyłam jak, w tym momencie najbliższa mi osoba, oddala się i znika.
Obudziłam się zlana potem. W oczach miałam łzy, a ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Harry siedział przerażony obok mnie. Pewnie krzyczałam przez sen.
-Co się stało?- zapytał
-Ty...-zaczęłam łkać- próbowałam ci pomóc, ale nie mogłam. Zniknąłeś...
Położyłam głowę na poduszce i pękłam. Skuliłam się w kłębek i zaczęłam płakać.
-To wszystko wraca, Harry. Próbuje zapomnieć, ale nie umiem. Co noc mam koszmary, ale na jawie wcale nie jest lepiej. Z dnia na dzień czuję jak wariuję coraz bardziej. Boję się.
Harry przysunął się do mnie i objął w opiekuńczym geście.
-Nie powiem ci, że będzie lepiej, bo nie chcę mówić czegoś do czego nie mam pewności. Wiedz jednak, że puki bije moje serce nic ci się nie stanie. Oddam za ciebie życie, gdy będzie to potrzebne.
-I to mnie właśnie przeraża- szepnęłam
Unormowałam oddech, ale nie odsunęłam się od Harry'ego. Delektowałam się jego zapachem i dotykiem jego skóry. Cieszyłam się każdą sekundą spędzoną u jego boku.
-Jesteśmy bezpieczni?- zapytałam
Czekałam na odpowiedź Harry'ego, ale on milczał. Krzyczałam w myślach, by w końcu powiedział, że będzie ok, ale on tego nie zrobił. Nie jest i nie będzie ok. Cisza ze strony Styles'a umocniła mnie w przekonaniu, że zło, które nas dopadło, jeszcze się nie skończyło. Byliśmy głupcami, myśląc, że zaczniemy wszystko od zera. Po czymś takim nie da się zacząć od początku. Harry był podejrzany o wiele zbrodni. Zabito mu siostrę. Ja widziałam, jak mój ojciec umiera w moich objęciach. Widziałam dziewczynę powieszoną na drzewie. Byłam o krok od śmierci. Takich rzeczy się nie zapomina. Nie można wymazać z pamięci głosu Rachel, która w lesie śpiewała piosenkę dla dzieci, brzmiącą jak mordercza wyliczanka, tego jak ochrona nie mogła utrzymać Harry'ego, gdy miał zostać zamknięty w szpitalu dla psychicznie chorych. W tak krótkim czasie moje życie zmieniło się na zawsze. Straciłam ojca, przyjaciela i samą siebie. Nie ma już dawnej Savannah'y i nigdy nie będzie. Jednak jest kogoś, kto wynagradza mi cały ból. Tym kimś jest Harry. To on odstrasza nocne koszmary, jest kimś dla kogo chcę żyć.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Zegar pokazywał kilka minut po 6:00. Kto o tej godzinie mógł tu przychodzić?
-Harry, kto to?
-Nie wiem. Jace i Dakota mieli przyjechać za kilka dni.
Chłopak wstał z łóżka i założył bluzę leżącą na fotelu.
-Uważaj- powiedziałam i również się podniosłam
-Zostań tu- rozkazał i zniknął za drzwiami.
Hałas nie ustępował, a Harry nie wracał. Wstałam z łóżka i chwyciłam za nożyczki, leżące na stoliku. Otworzyłam drzwi i poszłam ciemnym korytarzem. W pewnym momencie usłyszałam czyś głos. Znam go. To Jace! Zaczęłam iść szybciej, a dźwięk zaczął robić się głośniejszy. W końcu ujrzałam brata, przyjaciółkę i Harry'ego. Wypuściłam z dłoni narzędzie i niemal rzuciłam się na dziewczynę. Jej brzuch był już nieźle widoczny. Widać było, że jest szczęśliwa.
-Mieliście przyjechać później- powiedziałam
-Nie chcesz nas tu?- zapytał Jace
-Oszalałeś. Stęskniłam się
Podeszłam do niego i objęłam go, szepcząc na ucho gratulacje.
-Ciężko tu do Was trafić. Dobrze, że jakiś chłopak szedł tą drogą i powiedział nam, że to tutaj- odezwała się Dako
-Chłopak? Przecież w pobliżu nikt nie mieszka.
-Nie wiem. Szedł z latarką jakieś dwie mile stąd, zapytaliśmy czy dobrze jedziemy. Powiedział, że tak i za jakiś kawałem zobaczymy światła i będziemy wiedzieć gdzie dalej jechać.
-Jak wyglądał?- wtrącił się Harry
-Miał kaptur i mało co było widać. Widziałam tylko, że ma rozerwany rękaw bluzy i trochę krwi na latarce- wyjaśniła dziewczyna
-Mówiłem ci, że nic tam nie miał.
-Jak nic nie miał? Widziałam trochę na jego dłoni. Pewnie go pobili albo sam kogoś skrzywdził. Nie gadaliśmy długo, więc wiele nie zauważyłam. Szybko odjechaliśmy. Może to głupie, ale przez chwile wydawało mi się, że skądś kojarzę tę sylwetkę.
Spojrzałam na Harry'ego, który ewidentnie był zaniepokojony. Co jeśli to ten sam chłopak wysłał mi wiadomość i zranił Harry'ego? Niewykluczone, że tak właśnie było. Jeszcze to przypuszczenie Dakoty. Teraz tylko pytanie, czy powinniśmy mówić o tym naszym gościom?
-Tak, pewnie to pobicie. Nie ma co się przejmować.
Moje myśli biły się ze sobą. Nie wiedziałam co jest prawdą. Kto był tu wczoraj i kogo dziś widzieli Jace i Dakota? To ta sama osoba? Oby nie.
-Fajna strzelba- odezwał się Jace i pokazał na broń wiszącą na ścianie w salonie
-Była tu gdy kupiliśmy dom.



---------------------------------------------------------------------------
Pisanie tego rozdziału mi nie szło, bo byłam chora i dlatego pojawia się od tak późno. Mam nadzieję, że mimo wszystko Wam się podoba :)) Jak myślcie, kogo widzieli Dakota i Jace?

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 26

Przeczytajcie proszę notkę pod rozdziałem, bo jest ważna.
Rozdział dedykuję Hani (w trakcie czytania będziesz wiedziała dlaczego :) )

Nowy dom to idealne miejsce do zaczęcia nowego życia. Mamy dwa konie, dużą farmę z pięknym ogrodem i siebie nawzajem. Minęły dwa miesiące. Andy doniósł nam, że Rough zniknął, a Hunter wpadł w ręce policji. Nie wiemy jeszcze co z Ashton'em, ale podejrzewamy, że wyjechał z kraju. Nikt go nie widział. Dakota oficjalnie jest z moim bratem. Widać, że oboje są szczęśliwi. Za kilka dni do nas przyjadą. Andy ostatecznie zakończył związek z Sally... i dobrze. Z Harry'm zaczęliśmy mówić sobie o wszystkim... dosłownie. Nie mamy żadnych nawet najmniejszych tajemnic. Mogę z nim rozmawiać jak złamany ze złamanym. Oboje jesteśmy złamanie. Cierpimy każdego dnia, jednak pomagamy sobie. Co noc, od śmierci mojego taty budzę się w nocy z krzykiem i płaczem. Widzę jak Ashton go zabija, a później dopada Harry'ego, Jace'a i Dakotę. Co noc widzę jak człowiek, który kiedyś był dla mnie jak brat, odbiera mi osoby, które tak bardzo kocham. Wtedy Styles przyciąga mnie do siebie i uspakaja. Całuje mnie w czoło i mówi, że jest i zawsze będzie przy mnie. Ufam mu i wierzę, że nie kłamie. Jest dla mnie wszystkim, tak samo jak ja jestem wszystkim dla niego. Jeśli on zginie, ja również.

Siedziałam na schodkach prowadzących na werandę i patrzyłam jak Harry przygotowuje Salvadora do jazdy. On naprawdę kocha tego konia. W końcu wsiadł na niego i podjechał pod dom.
-Chcesz się przejechać?- zapytał
-Wiesz, że nie umiem jeździć i boję się tych zwierząt. Zgodziłam się tylko dla ciebie- zaśmiałam się
-Będę go prowadził
Spojrzałam na niego, na ten jego wyraz twarzy. Co mi szkodzi, najwyżej złamie rękę.
-Dobrze
Wstałam ze schodów i podeszłam do konia. Harry zsiadł z niego i pomógł mi wejść. Chłopak chwycił lejce i zaczął prowadzić Salvadora.
-Pogłaszcz go... czuje, że się boisz
Wykonałam ten gest i niemal od razu się wyluzowałam. Harry tu jest i nie da mi spaść. Nawet gdy będę lecieć, on mnie złapie.

Czy myśleliśmy o małżeństwie? Nie. Będąc tutaj, mają własny, ogromny dom tak naprawdę tego nie chcemy. Nie potrzebujemy papierka do szczęścia. Matka Harry'ego pytała, czy planujemy dzieci. Według mnie nie, ale Harry chce je mieć. Nie teraz, ale kiedyś. Boję się tego. Co jeśli ktoś z naszych wrogów wróci? Nie możemy pozwolić by nasze dziecko było w takim niebezpieczeństwie. Nie chcę go.
Stałam właśnie w kuchni i przez okno zerkałam, jak Harry robi coś w stajni. Nagle odezwał się mój telefon. SMS od numeru zastrzeżonego. Wspomnienia wróciły. Zaczęłam się bać.
-Trzeba uważać na ostre narzędzia- przeczytałam
Co? Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie zobaczyłam niebezpieczeństwa. Spojrzałam na stajnie i zobaczyłam jak Harry idzie do domu z rozciętą ręką. Serce zaczęło walić mi szybciej. Ktoś tu jest, obserwuje nas! Kto napisał tą wiadomość?!
Wybiegłam z kuchni i otworzyłam drzwi. Przedramię Styles'a było rozcięte na całej długości.
-Co się stało?!
-Kosa spadła ze ściany, tak nagle. Gdybym się nie odsunął, odcięłaby mi głowę!
Pociągnęłam go do salonu i zabandażowałam rękę. Na szczęście nie jest potrzebne zszycie.
-Harry nie chcę histeryzować, ale dostałam SMS'a, który można powiedzieć, że przewidział to, co się stało.
-Co dokładnie?
-'Trzeba uważać na ostre narzędzia'
Harry wstał i wyjrzał przez okno. Znów się zaczyna? Znów będziemy żyć w strachu? Nie chcę znów uciekać. Jak ktokolwiek nas tu znalazł? Adresy mają tylko cztery osoby. Nawet moja matka nie wie gdzie teraz mieszkam. Śledzą nas?
-Mówiłaś komuś gdzie mieszkamy?- zapytał ostro
-Nie
-To jak nas znaleźli?!
Pchnął mnie na ścianę, a ja uderzyłam o nią głową z taką siłą, że aż zabolało. Trzymał mnie za nadgarstki i patrzył w oczy, jak na pierwszym spotkaniu w szpitalu... jak na wroga, jak na kogoś kogo chce zabić. Wiem, że teraz jest w stanie mnie skrzywdzić. Muszę zachować spokój.
-Harry puść mnie- powiedziałam cicho, ale pewnie.
Ani drgnął. To jedna z tych chwil, kiedy znika, a na jego miejscu pojawia się potwór. Bezlitosny i nieobliczalny.
-Kochanie, puść mnie.
W jego oczach pojawił się dawny on, ale niemal od razu zniknął. Mnie nawiedzają koszmary, a Harry'ego to. Zapomina kim jest, kim ja jestem. Ma mnie za zupełnie inną osobę, jakby wcale mnie nie znał. Czy coś takiego zalicza się do chorób psychicznych? Mój ojciec stwierdziłby, że ewidentnie jest chory, ale ja sądzę, że to od tych wszystkich ostatnich wydarzeń. To minie. Nie będę mu tego wypominać, bo jak osoba chora psychicznie może wypominać innej takiej osobie, jej błędy. Tak, ja też zachorowałam. Depresja to poważna choroba, może nawet kiedyś przez to oszaleję, albo już zwariowałam.
-Harry, to mnie boli- szepnęłam nie ujawniając strachu, wtedy pomyśli, że ma przewagę
Raz, dwa, trzy, wrócił. Jest! Puścił moje ręce i osunął się na ziemię, opierając głowę o mój brzuch. Oddychał szybko, szybciej niż zwykle. Ukucnęłam i objęłam go.
-Jestem potworem. Lepiej by było gdyby mnie zabili.... gdybyśmy wszyscy byli martwi.



Oto i pierwszy rozdział drugiego sezonu eriubghiwerbhiqe
Chciałabym Was poinformować, że po napisaniu następnego rozdziału nie będę informować Was już przez twittera i aska. Założyłam na fb grupę, na którą Was zapraszam. Tam będę wszystkich informować o rozdziałach na NoN i Zakładzie :))
Wydaje mi się, że takie wyjście będzie o wiele wygodniejsze dla mnie jak i dla Was :))
Chciałabym jeszcze ogłosić to co pisałam w Zakładzie: 
Pod 25 rozdziałem było 10 komentarzy, jeśli tutaj będzie ich więcej każdy kolejny rozdział będzie dłuższy (a przynajmniej będę robiła wszystko, by tak się stało) 

niedziela, 16 listopada 2014

Now or Never: In the name of love

Prolog drugiego sezonu:
Łzy spływały mi po polikach, ale nie przejmowałam się tym... i tak nikt ich nie zobaczy. To przeze mnie doszło do tego wszystkiego. Mogło być inaczej, wiem to. Wiem, że gdyby Hunter nigdy mnie nie znalazł i nie chciał się mścić, nie byłoby nas tu teraz. Leżałabym wtulona w Harry'ego na moim łóżku, czekając aż wstawiona przez tatę woda, zacznie się gotować. Czegoś takiego nigdy nie będzie. Nigdy.
Stojąc wśród nich czułam jak narastający ból i wściekłość ukryte gdzieś na dnie serca, stają się magmą w drzemiącym wulkanie. Gdy wybuchną, zniszczą wszystko.
Spojrzałam na bez emocjonalną twarz Harry'ego i wiedziałam co muszę teraz zrobić. Ukucnęłam i podniosłam z ziemi największy kamień jaki mogłam unieść jedną dłonią i ruszyłam przed siebie, w ciemność. Styles mnie nie zatrzymywał... pierwszy raz pozwalał mi tak ryzykować. Ostatni raz odwróciłam się do chłopaka i szepnęłam ciche: "kocham cię" i zniknęłam za rogiem domu.
Szłam powoli, starając się by każdy mój krok był idealnie cichy. On gdzieś tu jest. A może oni? Ilu ich jest? Niemożliwe, że jeden.
-Savannah- krzyknął ktoś z ganku.
Przywarłam plecami do muru i oddychałam nierówno. Bałam się jak cholera. Nie, Sav! Masz się nie bać, słyszysz? Nie daj się zniszczyć! Nie teraz, nie tutaj, nie tak. Gdy usłyszałam zamykające się drzwi auta, zrobiłam jeszcze kilka kroków i stanęłam na polnej drodze- jedynej opcji ucieczki z tego miejsca. Samochód ruszył prosto we mnie. Był coraz bliżej i bliżej. Gdy był tam gdzie powinien być, wzięłam zamach i rzuciłam głazem w przednią szybę. Trafiłam.

Okładka:


Promo:

Zwiastun: 


wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 25


Mamo? To... to jego mama? Uniosłam głowę by spojrzeć na niego. Chłopak z uśmiechem patrzył na kobietę na werandzie. Gdyby dłużej się przyjrzeć, faktycznie są do siebie trochę podobni.
Harry pociągnął mnie lekko w stronę domu. Weszliśmy po stopniach i stanęliśmy twarzą w twarz z ciemnowłosą. W jej oczach widać było łzy.
-Dziecko- szepnęła i rzuciła się Harry'emu na szyję.
Styles puścił moją dłoń i również ją objął. Ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi. Gdy odsunął się od niej otarł szybko policzek i znów chwycił mnie za rękę.
-Mamo, to Savannah. Sav, to moja mama.
Kobieta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się do mnie.
-Miło mi panią poznać.
-Mi ciebie też, kochanie. Mów mi Elizabeth. Wejdźcie do środka
Wnętrze urządzone było zwyczajnie, jak wszędzie. Ściany miały lekko błękitną barwę i meble były zrobione ze starego drewna. Usiedliśmy na brązowej, miękkiej kanapie i wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem.
-Co was tu sprowadza?
-Trochę się porobiło. Potrzebujemy pomocy.
-Co się stało?
Harry spojrzał na mnie, chcą chyba, żebym kontynuowała, ale ja nie mogłam. Pokręciłam lekko głową i wbiłam wzrok z ręce.
-Ojciec Savannah został zamordowany. Prawdopodobnie przez tego samego chłopaka, który zabił Jane. Jest jeszcze Rough, który myśli, że zabiłem jego dziewczynę. Nie mamy dokąd iść. Wiedzą gdzie mieszkamy.
-Chcecie tu zostać?
Spojrzałam na Harry'ego przerażona. Nie możemy mu mieszkać. Co jeśli Hunter i Ashton nas znajdą? Wtedy Elizabeth też będzie w niebezpieczeństwie. Możemy przecież wyjechać z Jace'em i Dakotą.
-Harry, możemy porozmawiać na osobności?
Chłopak kiwnął głową nieco zdziwiony. Wstaliśmy z kanapy i poszłam za nim. Weszliśmy do średniej sypialni, w której widać było, że nikt nie mieszkał. To pokój Harry'ego? A może Jane'y?
-Nie możemy tu zamieszkać- powiedziałam cicho
-Czemu?
-A co jeśli nas znajdą? Przyjdą tu, gdy nas nie będzie i zrobią coś twojej mamie? Oni są nieobliczalni, a już na pewno Hunter.
-Zyskamy chociaż kilka dni. Gdzie mamy iść? Wcześniej nie było tak źle, ale kiedy z zimną krwią zabili twojego ojca. To wszystko zmieniło. Nie mogę pozwolić, by coś ci zrobili, a zrobią jeśli się nie wyprowadzimy.
-Nie możemy wyjechać tuż po pogrzebie? Chcę być jak najdalej od tego miejsca, słyszysz? Nic mnie tu nie trzyma... już nie. Nie mogę mieszkać w domu gdzie popełniono morderstwo, a tym bardziej nie mogę mieszkać tutaj i narażać twojej mamy. Po pogrzebie wyjadę z kraju. Z tobą czy bez ciebie-powiedziałam drżącym głosem.
Widziałam narastającą złość w oczach Harry'ego. Nie podoba się mu mój plan, w którym go zostawiam, ale może to pozwoli mu się otrząsnąć.
-Ze mną czy beze mnie?- powiedział cicho, podchodząc do mnie.
Przechylił głowę na bok i szybciej zaczął wciągać powietrze. Widziałam jego zaciskającą się szczękę i pięści. Nie jest dobrze. Zrobiłam krok w tył i uderzyłam plecami o ścianę. Jak w pieprzonym filmie!
-Czyli chcesz mnie zostawić?- zapytał, stając tuż przy mnie
Mam być szczera? Nigdy go takiego nie widziałam. Nigdy. W ciągu sekundy zniknął kochający chłopak i pojawił się człowiek, którego ludzie wsadzili do psychiatryka. Bałam się. Skąd miałam wiedzieć, że nic mi nie zrobi?
-Harry...
-Odpowiadaj!- krzyknął waląc dłonią w ścianę nad moją głową.
Wrzasnęłam przerażona i upadłam na ziemię. Z kimś takim jak Harry nie należy zadzierać... nawet ja nie powinnam tego robić. Jednak zrobiłam.
-Idź stąd- szepnął opierając głowę o rozwaloną ścianę
Widziałam, że jeśli teraz wyjdę nic mi nie zrobi, ale skrzywdzi sam siebie. Pracując w szpitalu spotkałam już takie przypadki. W ludziach budzi się ich drugie oblicze, które zawsze trzymają na uwięzi. Wtedy nic nie jest w stanie ich powstrzymać. Ostatnimi resztkami sobie błagają o zostawienie ich samych, bo mimo wszystko nie chcą zrobić nikomu krzywdy. Ja jednak nie zostawię Harry'ego, nie teraz, nie tutaj.
-Harry proszę, porozmawiajmy.
-Nie chcę ci zrobić krzywdy.
Wstałam z podłogi i położyłam mu dłoń na plecach. Wzdrygnął się, jakby się mnie bał. Lekko chwyciłam jego rękę i obróciwszy przytuliłam go najczulej jak tylko potrafiłam. Wplątałam dłonie w jego włosy i czekałam aż unormuje oddech.
-Już dobra-szepnęłam
W pewnym momencie Harry zaczął zsuwać się na dół po ścianie. Usiadł nie zważając na osypany tynk. Nadal trzymając go w objęciach zajęłam miejsce na jego kolanach.
-Chcesz mnie zostawić- stwierdził cicho
-Nie Harry. Naprawdę tego nie chcę. Kocham cię i jesteś jedyną bliską mi osobą tutaj. Po prostu nie możemy tu zostać.
Po chwili Harry również mnie przytulił i ukrył twarz w moich włosach. Cały się trząsł, a ja nic nie mogłam na to poradzić. Sam musi to zwalczyć, a wierzę, że da radę.
-Dlaczego chcesz stąd wyjechać? Przecież możemy znaleźć domek na farmie i tam nas nie znajdą.
-Mam tysiące powodów by uciec. Milion by nigdy nie wracać. I jeden, jedyny by tego nie robić.
Ujęłam twarz Harry'ego w dłonie i spojrzałam mu w oczy.
-Kocham cię, Savannah. Tak bardzo cię kocham.
Zbliżył twarz do mojej i złożył czuły pocałunek na moich wargach. Przytulił mnie mocniej, tak, że teraz pomiędzy mną, a nim nie było nawet milimetra przerwy.
-Przepraszam. Nie chciałem tego zrobić. Po prostu tak nagle uderzył we mnie myśl, że możesz odejść, a ja zostanę sam.
-Nie zostaniesz sam. Nigdy.

Harry's POV
*trzy dni później*
Pogrzeb ojca Savannah był bardzo skromny. Przyjechała matka Sav, Jace i Dakota. Przyszła również dwójka pracowników ze szpitala. Na cmentarzu nie stałem przy Savannah'nie. Nie miałem siły. Cały czas obwiniałem siebie, że gdybym nie pojawił się w jej życiu to może nic takiego nie miałoby miejsca.
Stałem na uboczu patrząc jak gorzkie łzy spływają po polikach mojej ukochanej. Oboje postanowiliśmy, że teraz będziemy mieszkali razem. Będziemy uciekać? Na to wygląda. Od Andy'ego dostałem informacje, że Rough dowiedział się kto zabił Rachel. Jak na razie dał nam spokój. Na długo? Nie wiem. Znalazłem duży dom na famie tak jak obiecałem. Za kilka dni jedziemy go obejrzeć. Myślę, że go kupię i tam zaczniemy nowe życie. Wątpię, że nas znajdą, a jeśli już to się stanie, oboje będziemy gotowi stawić im czoła. Nie wiemy gdzie są Ashton i Hunter. Sally też zniknęła. Tak, była w zmowie ze swoim bratem. Gdy Andy mówił jej coś o mnie czy Savannah, ona przekazywała to dalej. Szkoda mi Andy'ego, bo ona naprawdę ją kochał.
-Harry?- usłyszałem głos Sav za swoimi plecami 
Odłożyłem zdjęcie Jane, które miałem w dłoni i odwróciłem się.
-Muszę ci coś pokazać
Widziałem, że coś się stało. Coś po czym będę w stanie zabić. Ruszyłem za dziewczyną do naszej sypialni. Mamy na szczęście nie ma w domu. gdyby widziała minę Savannah, na pewno chciałaby wiedzieć co się dzieje. Podszedłem do łóżka na którym leżał włączony laptop. 

Savannah's POV
-Przeglądałam pocztę i patrz co dostałam. 
Otworzyłam e-mail'a, którego znalazłam przed chwilą. Wysłany dokładnie 20 minut temu.
To jeszcze nie koniec. Mi nie uciekniesz. Przez cały czas myślałaś pewnie, że to Hunter wszystko uknuł, że to on chce się mścić. Nic bardziej mylnego, kochanie. Chcesz miłości z psychopatą? Zobaczmy czy będziesz go kochać gdy będzie martwy. 
Musiałam dziesięć razy przeczytać tą wiadomość by dotarło do mnie co zawiera. Ashton- chłopak, który tak niedawno był moim najlepszym przyjacielem, teraz grozi mi i osobie, którą kocham. Odebrał mi ojca i teraz chce odebrać mi Harry'ego. Nie pozwolę na to.


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
"Now or Never" 



---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam Was moi kochani! STRASZNIE przepraszam, że tak rzadko dodaj rozdziały. W drugim sezonie postaram się dodawać je co tydzień. Trailer, okładkę i prolog drugiej części Now or Never: In the name of love zobaczycie już w niedzielę (16.11.2014r.) Myślę, że się Wam spodoba. Ja osobiście jestem dumna z drugiego sezonu :)) Piszcie w komentarzach co sądzicie o cały pierwszym sezonie i tym rozdziale:)) 
Szablon prawdopodobnie zostanie dodany przed pojawieniem się rozdziału 26 :) 

poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 24



*PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM*


Siedziałam na szpitalnym korytarzu nie myśląc o niczym. Naprawdę. W mojej głowie nie było nic. Wpatrując się w białą ścianę mogłam wyczyścić umysł.
-Sav?- szepnął Harry
Obróciłam głowę i spojrzałam na niego.
-Powinniśmy iść do domu. Musisz zadzwonić do Jace'a i o wszystkim mu powiedzieć.
Miał rację. Musiałam powiadomić brata o śmierci ojca. Matkę chyba również. Wątpię, że przyjedzie, ale muszę jej powiedzieć.
Przypomniałam sobie jednak o czymś dużo ważniejszym. Skąd mój tata wiedział o wszystkim? Co miał z tym wspólnego?
-Jak mój tata dowiedział się o Ashtonie i Hunterze?
-Możemy porozmawiać o tym w domu?
-Nie. Chcę to wiedzieć teraz, Harry. Bądź ze mną szczery. Powiedz mi o wszystkim.
Widziałam jak chłopak walczy sam ze sobą. W końcu wyprostował się i wciągnął powietrze.
-Powiedziałem twojemu ojcu o wszystkim podczas terapii. Wiedział o tym co zrobił Hunter. O wszystkich morderstwach. Powiedziałem, że to on zabił Rachel i że oboje z Ashton'em chcą nas dopaść. Obiecał, że mnie wypuści bym mógł cię chronić. Ashton dowiedział się, że o wszystkim powiedziałem. Bał się, że ich zamkną, więc go zabił. Poświęcił swoje życie za ciebie... i za mnie.
Mój ojciec wiedział o zbyt wielu rzeczach i to sprawiło, że zginął.
-Po co mu o tym powiedziałeś?
-Gdybym mu tego nie powiedział, siedziałbym tam i nikt nie mógłby ci pomóc. To ja kazałem twojemu tacie zadzwonić do mojej matki by ta wezwała Andy'ego. Prosiłem go by trzymał się od tamtej dwójki jak najdalej. Nie wiem czemu tam poszedł. Przepraszam.
Przeprosiny nie przywrócą życia mojemu tacie. Nic tego nie uczyni.
-To przez ciebie- szepnęłam czując jak do moich oczu napływają łzy- Gdyby nic nie wiedział teraz by żył.
-A ty? Żyłabyś?
-Mogłeś najpierw powiedzieć o swoim planie mnie. Razem z Andy'm znaleźlibyśmy inny sposób na to, by cię wyciągnąć.
-Savannah...
-Chcę jechać do domu- szepnęłam
-Ani u mnie ani u ciebie nie jest bezpiecznie- wytłumaczył łapiąc moją dłoń- Wiedzą gdzie mieszkamy i w każdej chwili mogą przyjść.
-Wiesz co Harry? Nie boję się ich. Odebrali mi najważniejszą osobą w moim życiu, tobie niegdyś również. Nie będę przed nimi uciekać tylko dlatego, żeby nic mi się zrobili.
-Ale ja się boję. Boję się o ciebie. Ty może nie masz już najważniejszej osoby, ale ja tak. Mam ciebie i nie chcę cię stracić, rozumiesz? Nie pozwolę ci się tak narażać. Mam w dupie to, że teraz jesteś na mnie wściekła. Oddam za ciebie życie, tak samo jak zrobił to twój ojciec. Sama nie ocalisz świata, zrozum to.
-Chcę stąd iść.


***
-Jace- powiedziałam do komórki gdy jechaliśmy autem. Nie zawracałam sobie nawet głowy tym, gdzie jedziemy- Musisz przyjechać do Londynu.
-Po co? Coś się stało?
-Tata... został zamordowany.
Po drugiej stronie zastała cisza. Jedyne co słyszałam to nieregularny oddech mojego brata. Ból ścisnął moje serce wyobrażając sobie jego minę w tym momencie.
-Jase?
-Wiesz kto to zrobił?
-Ashton i Hunter. Grozili, że to zrobią.
-Co z Dakotą? Musimy jej powiedzieć, ale jak?
-Daj mi ją.
Postanowiła, że to ja jej wszystko wytłumaczę. Ukrywałam przed nią prawdę, więc powinna ją usłyszeć z moich ust.
-Savannah? Co się stało? Jace jest... przerażony.
-Dzisiaj zabito naszego ojca- powiedziała niemal szeptem
-Co?!- pisnęła- Kto to zrobił?
-I tu zaczynają się schody. Być może nie uwierzysz mi, ale Ashton... Ashton to zrobił.
-Miałaś rację. Nie wierzę ci. Znasz go. Czemu miałby to robić? Jest nienormalny, ale nie w takim sensie. Nigdy by nikogo nie zabił, tym bardziej nie ojca najlepszej przyjaciółki.
-Też tego nie rozumiem, ale on i Hunter są w zmowie. Nie chciałam ci niczego wcześniej powiedzieć ze względu na dziecko.
Znów nastała cicha a po chwili rozległ się dźwięk przerwanego połączenia. Nie wierzy mi. Nie może pojąć, że Ashton- chłopak, z którym przyjaźni się od lat- mógł zabić, ale zrobił to i to nie raz. Jestem pewna, że jeśli nic z tym nie zrobimy zabije po raz kolejny. Tylko, że tym razem ofiarą może być Harry albo nawet ja.
-Jesteśmy- odezwał się Harry wyrywając mnie z rozmyśleń 
Staliśmy właśnie pod niewielkim domkiem z czerwonej cegły. Nigdy tu nie byłam, pomyślałam. Na werandzie stała mała ławeczka, w której siedziała kobieta przykryta kocem. Miała czarne włosy i zmęczone, zielone oczy. Nie wyglądała jednak na starą. Gdy nas zobaczyła wstała, zrzucając z nóg okrycie. Otworzyła w zdziwieniu usta, lecz szybko zakryła je dłonią.
-Harry?-odezwała się nieznana patrząc na chłopaka, stojącego przy moim boku
-Cześć mamo.


----------------------------------------------------------------------------------------------------

Po pierwsze, PRZEPRASZAM. Wiem, że musieliście czekać baaardzo długo na nowy rozdział, Moje wytłumaczenie? Strasznie ciężko mi się pisało, nie miałam pomysłu i jeśli mam być szczera to ten sezon już mnie mega męczy, ale niedługo będzie już nowa część. I tutaj wchodzicie wy. Chcecie by NoN był pisany nadal? Po prawej stronie jest ankieta i bardzo proszę o głosowanie.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 23

Wybiegłam z samochodu razem z Harry'm i pognaliśmy w stronę drzwi, które były lekko uchylone. Weszłam do środka i zamarłam. Krew. Czerwona, gęsta ciecz na podłodze i ścianach. Odciski rąk na kremowej tapecie.
-Tato!- krzyknęłam przerażona i zaczęłam biec śladami krwi.
Schody na górę były śliskie i całe przesączone ciemną substancją. Gdy byłam na górze zobaczyłam postać osuwającą się na podłogę.
-Harry!- wrzasnęłam płaczliwym głosem i podeszłam do ojca. Nóż wbity w jego brzuch nie zwiastowały niczego dobrego. Mężczyzna był przytomny, ale tracił siły z każdą sekundą. Nagle Harry znalazł się przy mnie z telefonem w ręku. Dzwoniąc na pogotowie kazał mi uciskać ranę. Cały czas mówiłam coś do taty byleby tylko nie zasnął. Widziałam przerażenie w oczach Harry'ego gdy patrzył na moje zakrwawione dłonie. Gdy ja czekałam na pomoc on sprawdził dom by upewnić się, że jesteśmy sami.
W końcu usłyszałam dźwięk syren, a po chwili lekarze wpadli do mojego domu. Harry przyprowadził ich do nas. Od razu zabrali mojego ojca, nie chcieli mi nawet powiedzieć co z nim będzie. Nie pozwolili mi z nimi jechać. Zostawili mnie z mętlikiem w głowie. Ashton to zrobił? Chciał zabić kogoś kto go lubił i kto mu ufał?
W pewnym momencie pojawili się przede mną funkcjonariusze policji. Mówili coś do mnie, ale ich słowa w ogóle nie docierały do mojej głowy. Siedziałam na drewnianych panelach brudna od krwi. Harry klęczał tuż obok mnie, trzymając moją dłoń.
-Sav policja chcę z tobą porozmawiać- szepnął do mojego ucha.
Chcą rozmawiać o próbie zabójstwa mojego taty? Nie muszą wszczynać śledztwa, bo ja doskonale wiem kto to zrobił.
-Savannah, proszę cię powiedz, że byłem dziś z tobą. Oni myślą... oni myślą, że to ja.
Oprzytomniałam i spojrzałam na policję. Wysoki szatyn stał przede mną lustrując moją osobę swoimi niebieskimi oczami.
-Czy pan Styles był dziś z panią?- zapytał
-Tak- szepnęłam- Był ze mną od wczorajszego wieczoru. Ashton Emerson i Hunter Devoux ich sprawdźcie. Wysłali mi SMS'a by mój ojciec na siebie uważał. Oni to zrobili.
Zrobiłam to co Ash i Hunter mi zrobili. Zdradziłam ich. To co robią wymyka nam się spod kontroli i sami nie wiemy jak mamy to uspokoić. Zranienie mojego ojca było ponad wszystko to co wcześniej zrobili. Zabijają na prawo i lewo, krzywdzą innych tylko po to by dopiec mi i Harry'emu.
-Musimy jechać do szpitala- powiedziałam nagle i wstałam z podłogi. Moje łzy mieszały się z krwią najbliższej mi osoby. Moje życie a dnia na dzień przeradza się w coraz to większy koszmar a ja nie wiem jak temu zaradzić. Nie umiem nam pomóc. Nie umiem pomóc samej sobie.
-Chodź Savannah- powiedział Harry i złapał mnie za rękę splatając nasze palce.

***
<muzyka>
Niemal wbiegłam do szpitalnej recepcji. Próbowałam wydusić z siebie porządne zdanie, ale nie mogłam.
-Jasper Heard- powiedział za mnie Harry
-Jesteście z rodziny?- zapytała kobieta w stroju pielęgniarki
-Jestem jego córką- wytłumaczyłam
-Pan Heard przechodzi w tym momencie poważną operacje. Proszę poczekać na korytarzu.
-W jakim jest stanie?- dopytywałam
-Nie wiem nic o stanie zdrowie pacjenta. Proszę poczekać na lekarza.
Zrezygnowana usiadłam obok drzwi prowadzących do sali operacyjnej. Harry nie odstępował mnie ani na krok. Był dla mnie wsparciem, nawet gdy siedział cicho z dłonią na moim kolanie.
Wyciągnęłam telefon i znalazłam numer do Ashton'a.
-Co robisz?- zapytał Styles
-Muszę mu coś powiedzieć
-Halo- odezwał się Ash
-Szczęśliwy jesteś?- zapytałam
-Nie wiesz nawet jak bardzo. Zniszczę ciebie i tego świra.
-Czemu ty to robisz?
-Pomyśl Sav- powiedział cicho lecz tak bym mogła go usłyszeć
-Skończycie w piekle. Ty i Hunter.
-Kochanie, my już tu jesteśmy- powiedział i się rozłączył
Jakim cudem on i Hunter znów się kumplują? Jakim cudem Ashton zamienił się w kogoś takiego? Jakim cudem nadal ich nie złapali?
Moje przemyślenia przerwał lekarz wychodzący z sali. Wstałam i szybko do niego podeszłam.
-Co z nim? Jestem jego córką.
-Najbliższe godziny będą decydujące, ale... sądzę, że powinni się państwo pożegnać. Jego stan jest bardzo poważny. Dostał trzy ciężkie klucia w brzuch, co uszkodziło płuco. Udało się nam zatamować krwawienie, ale narząd nie jest sprawny. Podaliśmy mu środki przeciwbólowe, by mogła się pani z nim pożegnać. Gdy będzie bardzo cierpiał, podamy mu lek, od którego nie będzie czuł bólu i zaśnie. Bardzo mi przykro. Robiliśmy co w naszej mocy by uratować pana Jasper'a.
Nogi się pode mną ugięły a całe życie runęło mi na głowę. Stracę go. Przylgnęłam plecami do ściany i osunęłam się na ziemię. Zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać nie oszczędzając ani jednej łzy. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. To był Harry. Przyciągnął mnie do siebie i zamknął w uścisku. Widziałam łzy w jego oczach. Był jedyną osobą, której mogę teraz ufać i która może mi pomóc.
-Chodź tam ze mną- szepnęłam
-Dobrze
Oboje wstaliśmy i weszliśmy do sali w której leżał mój tata. Był przytomny. Na urządzeniu przy jego łóżku widziałam jak słabo pracuje jego serce. Złapałam Harry'ego za rękę i podeszliśmy bliżej. Usiadłam na krześle łapiąc dłoń mężczyzny.
-Tato- szepnęłam
-Masz o nią dbać- mężczyzna zwrócił się do Harry'ego.- Masz ją chronić i traktować najlepiej jak tylko potrafisz, rozumiesz?
-Tak, proszę pana.
Pierwszy raz powiedział do niego na pan. Zawsze używał jego imienia, albo mówił po prostu 'ty'.
-Savannah, dziecko. Uważaj na siebie. Trzymaj się Harry'ego. W szufladzie biurka w szpitalu jest mój testament. Zadzwoń do Jace'a i powiedz o mojej śmierci. Powiedz mu, że go kochałem. Ciebie też kocham.- powiedziałam zamykając oczy z bólu- Będzie dobrze, słyszysz? Jesteś silna. Oboje dacie sobie radę.
-Tato, przepraszam. Mogłam od razu powiedzieć ci o tym wszystkim. Zostałbyś w szpitalu i wszystko było dobrze.
-Sav ja o wszystkim wiedziałem. Wiedziałem, że Ashton i Hunter mogą być pod domem. Chciałem cię chronić
-Co takiego?
-Harry ci później wyjaśni.
W tym momencie do sali wszedł lekarz. Powiedział, że muszą podać lek, po którym mój tata zaśnie i już się nie obudzi. Podszedł do niego, ze strzykawki wtłoczył bezbarwną substancje w żyły. Jego oczy zaczęły się zamykać. Poluźnij uchwyt na mojej dłoni i resztkami sił wyszeptał:
-Kocham cię
I zasnął. Moje serce łamało się na dźwięk urządzenia pokazującego ciągłą linię. Nachyliłam się nad martwym już ciałem ojca i przytuliłam go.
-Też cię kocham, tato.


------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział nie jest za długi, ale zdecydowanie mi się podoba. Do dzisiejszego ranka nie wiedziałam czy ojciec Sav zginie czy nie. Ostatecznie go uśmierciłam. Podoba się Wam?

sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 22

*PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM :)*

Wtulona w klatkę Harry'ego słuchałam bicia jego serca. Cały czas trzymałam jego dłoń i nawet na chwilę nie zamierzałam puścić. To przy nim chciałam teraz być. Nie rozumiałam tylko jednego. Czemu mój ojciec tak po prostu go wypuścił? Zadecydowały o tym podejrzenia jednego świadka? Na pewno nie. Wydarzyło się coś jeszcze... coś czego Harry mi nie powiedział. On i mój ojciec coś ukrywają a ja prędzej czy później dowiem się co jest.
-Gdzie was zawieźć?- zapytał Andy
-Do mnie- powiedział Harry nie czekając nawet na moją odpowiedź.
-Mógłbyś pojechać koło mojego domu? Chcę zobaczyć czy oni nadal tam są.
Styles zaprotestował tłumacząc to tym, iż jest to zbyt ryzykowne. Ale nie on stracił dwójkę najlepszych przyjaciół przez swojego wroga. Nie on musiał patrzyć jak przyjaciółka zmuszona jest do wyjechania z kraju. Nie on modlił się po nocach o to, by przyjaciel wybudził się ze śpiączki.
Musiałam zobaczyć czy Ash i tamci ludzie są jeszcze pod moim domem. Co by było gdyby tam byli gdy mój ojciec będzie wracał do domu? Zaatakują go? Zostawią w spokoju? O kogo im tak właściwie chodziło? Ja lub Harry... któremuś z nas chcieli zgasić to małe światełko na końcu tunelu. Któregoś z nas chcieli wykończyć. Teraz jest tylko pytanie: Kto z nas dwojga wpadnie w łapy Hunter'a a kto w szpony Rough'a?!
~*~
Dotarliśmy do mieszkania Harry'ego jadąc drogą przy moim domu. Na szczęście nigdzie nie było ani Ashton'a ani tamtego auta. Andy zostawił nas pod domem i odjechał. Porozmawia z Sally? Wróci do ich willi? Nie wiem.

Powoli weszłam do pokoju Styles'a i usiadłam na łóżku. Tępo patrzyłam w zdjęcie Harry'ego i jego siostry stojące na szafce na przeciwko. Byli tacy szczęśliwi. Ile bym dała bym mogła ją poznać i powiedzieć jej jak wspaniałego ma brata. Prosić ją o to by pomogła mi go trzymać z dala od kłopotów.
-Chcesz żebym spał na sofie?- zapytał cicho, siadając obok.
Lekko pokręciłam głową by dać mu do zrozumienia, że potrzebuję go teraz przy sobie. Przysunęłam się bliżej do niego i zacisnęłam dłoń na jego koszulce
-Nie zostawiaj mnie teraz- szepnęłam
-Nie zostawię...nigdy.
W tamtym momencie bałam się każdego cienia, każdego szelestu. Moja chora wyobraźnia budowała scenariusze, o których nawet nie chciałam słyszeć. Jednak on był przy mnie i zapewniał mi bezpieczeństwo.
Spojrzałam na Harry'ego. Widać było, że wie co czuję. Wie jak cholernie się boję. Spostrzegłam, że jego twarz zaczyna przybliżać się do mnie aż w końcu oparł czoło o moje.
-Kocham Cie, Savannah- szepnął
Było to tak bardzo prawdziwe. Tak bardzo romantyczne i piękne. Czułam jak owija ramię wokół mojej tali. Przycisnął mnie do siebie jeszcze bliżej.
-Ja ciebie też kocham Harry.
Chłopak zamknął oczy i uśmiechnął się lekko.
-Myślisz, że w tym całym syfie jest miejsce na naszą... miłość?- zapytał
-Tak. Takie chwili są potrzebne... zwłaszcza w takim syfie.
-Dziękuje
-Za co?
-Pozwoliłaś by ktoś kogo każdy uważa za psychopatę zaczął kochać.
Wiem jedno- Harry nie jest psychopatą. Nie jest wariatem. Nie rozumiem ludzi, który oceniają go nie znając jego historii. Nigdy nikogo nie zabił i nie wiem jakim cudem trafił do szpitala mojego ojca.
-Harry ja... ja muszę porozmawiać z Rough'em.
Chłopak odsunął się ode mnie tak by móc na mnie spojrzeć.
-Nie dopuszczę do tego- powiedział stanowczo
Wiedziałam. Wiedziałam, że się nie zgodzi. Ja jednak muszę to zrobić. Jeśli to się nie stanie będziemy żyć w strachu już zawsze.
Powoli zaczęłam się do niego zbliżać aż złączyłam nasze usta. Wplotłam dłonie w jego włosy a on położył ręce na moich biodrach.
-Teraz tym bardziej cię nie puszcze- szepnął pomiędzy pocałunkami
Chciałam się od niego odsunąć, ale przytulił mnie do siebie i powalił na łóżko. Leżałam pod nim przygwożdżona jego ciałem. Zszedł ustami z moich warg do szyi. Mruczał w moją skórę a ja wiedziałam, że nie jestem w stanie pozwolić by zaszło to jeszcze dalej. Kiedy poczułam jak jego ręka zaczyna zjeżdżać do moich spodni zatrzymałam go i lekko odepchnęłam.
-Sav?- zapytał zmieszany
-Przepraszam Harry- szepnęłam i wstałam z łóżka
Zanim zdążyłam wyjść z pokoju chłopak złapał moją dłoń i zatrzymał mnie. Odwróciłam się do niego ze wzrokiem wbitym w podłogę. Złapał mój podbródek i podniósł go do góry bym spojrzała na niego. Widząc jego troskliwe rysy wszystko do mnie wróciło. Czułam jak łzy zaczynają gromadzić się w moich oczach.
-Co się stało?- zapytał cicho
-Hunter się stał. Harry przepraszam- I wtedy pękłam. Zaczęłam płakać.
-Boże Savannah. Co on ci zrobił?- zapytał przytulając mnie jak jeszcze nigdy wcześniej.
-Wiesz czemu się rozstaliśmy? Zdradził mnie. Zdradził mnie, bo nie chciałam z nim tego zrobić. Zostawił mnie dla jakiejś szmaty. Kochałam go a on mnie zostawił, Harry rozumiesz? Chciał mnie przelecieć a ja tego nie chciałam, więc mnie zostawił. Nienawidziłam samej siebie. Zastanawiałam się czy w tamtej było coś jeszcze czego ja nie miałam. Dlaczego nie mógł poczekać? Nie chcę stracić też ciebie.
-Nie stracisz mnie, słyszysz? On jest ostatnim frajerem i nie wiem jak mógł cię tak zranić przez takie gówno. Ja tego nie zrobię. Jeśli nie jesteś gotowa to ja poczekam.
Spojrzałam mu w oczy, w których zobaczyłam ból. Cierpiał razem ze mną.
-Dziękuje.
Uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w czoło.
-Chodź tutaj.
Pociągnął mnie w stronę łóżka i oboje się położyliśmy. Przytuliłam się do niego i wiedziałam, że dobrze zrobiłam chroniąc go przed policją. Wiedziałam, że każde moje nadstawianie karku było słuszne.
-Pamiętasz jak powiedziałeś mi, że nie pomogę nikomu jeśli sama potrzebuję pomocy? Ty dałeś mi tą pomoc.
-Więc teraz będziemy pomagać sobie nawzajem.
Złączył nasze dłonie i położył je na moim brzuchu. Teraz jestem pewna... teraz jestem pewna, że naprawdę go kocham.
***
Otworzyłam oczy obudzona dźwiękiem telefonu. Harry spał po drugiej stronie łóżka więc szybko odebrałam by go nie obudzić. Nie patrząc kto dzwoni nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Savannah
Cholera! To Ashton. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni
-Czego chcesz?!- syknęłam
-Musimy się spotkać Sav. Muszę ci wszystko wyjaśnić
-Tu nie ma nic do wyjaśniania, rozumiesz? Miałam cię za przyjaciela a ty...
-Tak okłamywałem ciebie i Dakotę, ale jest druga strona tego wszystkiego i musisz ją poznać. Poza tym Hunter chce...
-Nie mów mi o Hunterze, rozumiesz? Tacy z was przyjaciele? Jesteś żałosny Ash. Odczep się ode mnie i Harry'ego.
-Jesteś z nim, prawda?
-Co cię to interesuje?!
-Nie rozumiesz, że gdybyś z nim nie była nie miałabyś tych problemów?
Nie mogłam tego dłużej słuchać. Harry nie zawinił w niczym. W niczym! Rozłączyłam się i usiadłam na krześle w kuchni i schowałam twarz w dłonie, wiedziałam, że to nie jest koniec. Wiedziałam, że to dopiero początek.
-Kochanie?- usłyszałam głos Harry'ego, który wyszedł z sypialni. To jak wypowiedział to słowo wywołało uśmiech na mojej twarzy i stado motyli w brzuchu.
-Rozmawiałaś z kimś?
-Ashton do mnie dzwonił- powiedziałam
-Co? Czego chciał?
-Chciał się spotkać... wytłumaczyć mi wszystko. Odmówiłam.
Gdy skończyłam mówić usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS'a od.. .Ashtona.
-Uważałbym na twoim miejscu na ojca. Gdy wchodził do domu był tak bardzo niczego nieświadomy-przeczytałam szeptem i już wiedziałam, że ten dzień będzie koszmarem.



------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest. Jak myślicie co Ashton znów wykombinował? 
Tak oto jest 22 rozdział. Coraz bliżej do końca. Jeśli mam być szczera to jestem już w 90% gotowa do drugiego sezonu. Trailer jest, okładka i promo również, tytuł wymyślony. Nie mogę się już doczekać aż zobaczycie trailer, który ja osobiście KOCHAM!
Prosiłabym, żeby każdy kto przeczyta ten rozdział dodał komentarz. Chcę zobaczyć ile osób czyta Now or Never. Wyświetlenia tego nie mówią, bo nabiją się tam też moje odwiedziny i osób, które wchodzą żeby zobaczyć czy coś dodałam. Tak więc proszę o komentarze. 

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 21


Odsunęłam się od Sally i spojrzałam na Andy'ego. Jego twarz była tak neutralna, tak zwyczajna. On nie wie o niczym. O niczym! Mam mu powiedzieć? A może zmusić Sally by to ona to wyjawiła?
-Andy ja... ja muszę jechać do szpitala- powiedziałam
-Co? Czemu?
Nie chciałam wyjaśniać. Szybko ruszyłam w stronę drzwi i wybiegłam z domu. Rozglądałam się dookoła jak opętana. Sally nigdy nie była wierną osobą. Znam ją od zawsze i dobrze wiem, że się nie zmieni.
-Savannah!- usłyszałam groźny krzyk Andy'ego.
Nie! Nie zatrzyma mnie. Jak mogłam mu zaufać i przyjść tu? Chociaż może to i dobrze.
Zobaczyłam jak Andy biegnie w moim kierunku więc skierowałam się w stronę bramy. Szarpnęłam furtkę i wybiegłam przed posiadłość.
-Savannah zaczekaj kurwa!
Poczułam jak chłopak ciągnie mnie za rękę i cofa do tyłu. Spojrzałam na niego z przerażeniem. Czułam się jakbym zobaczyła ducha. Serce waliło mnie jak oszalałe, sama nie wiem czemu.
-O co ci chodzi?!
-Wiesz kim ona jest?- zapytałam szeptem próbując powstrzymać łzy.
-Sally Fonseca
-Sally Fonseca...Devoux! Ona jest siostrą Huntera! Co, nie wiedziałeś?
Wzrok Andy'ego złagodniał a po chwili zamienił się w prawdziwy ogień. Podszedł bliżej i złapał mnie za ramiona.
-Ona nie jest taka jak on- powiedziałam łamiącym się głosem
-Andy ja znam ją od wielu lat. Ona jest taka sama jak Hunter. Zdradza, kłamie a co najważniejsze zawsze, ale to zawsze, jest po stronie brata. Błagam zawieź mnie do Harry'ego. Jeśli naprawdę kochałeś Jena'e zrób to.
Widziałam zmieszanie w jego oczach i wiedziałam, że nie pojęcia co powinien zrobić. Porozmawiać z Sally przy zawieźć mnie do Harry'ego? Zacisnął oczy i znów je otworzył.
-Chodź.
Oboje skierowaliśmy się do garażu w którym stały dwa auta. Jedno to czarne BMW a drugie to żółte Chevroleta Camaro. Andy wsiadł do Chevroleta  a ja zaraz po nim. Odpalił silnik i odjechaliśmy. Jestem pewna, że go i Harry'ego wiąże coś jeszcze prób przyjaźni. Nikt w takim momencie nie zostawiłby ukochanej dla kumpla. a może Andy wcale jej nie kocha? Może on wie i tylko gra `by dotrzeć do Hunter'a?
-Wiedziałeś, że Sally to...
-Nie. Nawet nie powiedziała mi, że ma brata!-krzyknął uderzając dłońmi o kierownicę.
Czegoś tu nie rozumiałam. Jest jego narzeczoną a ten nie wie nawet, że ma brata. Widziałaś się o ogóle z jej rodzicami? Nic nie powiedzieli? Próbowałam się uspokoić i skupić na drodze. Dopiero zorientowałam się jak luksusowe było wnętrze samochodu. Skórzana tapicerka, skomplikowane radio, miękkie fotele. Oparłam głowę o zagłówek i przymknęłam oczy. 
-Jak to będzie? Z Harry'm? Z Hunter'em? Z Rough'em? 
-Nie wiem. Jedyne co teraz musimy zrobić to wyciągnąć go z tego psychiatryka. On będzie wiedział co robić. Jeśli Rough nie zjawi się w mieście to nic ci się nie stanie.
-Po pierwsze, jak go wyciągniemy. Po drugie, jak bardzo niebezpieczny jest ten koleś?
-Powiesz prawdę. Powiesz, że Devoux był u ciebie i wyjawił, że to on zabił Rachel. A Rough? Rachel była całym jego światem. Zabije każdego kto maczał łapy w jej śmierć. Każdego. 
Ani ja ani Harry nie jesteśmy winni, tylko czy on to zrozumie? Dopóki Styles jest tam gdzie jest to ja muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Gdy Rough przyjedzie do Londynu ja będę gotowa by stawić mu czoło. Sama czy z Andy'm pójdę do niego. Teraz nadszedł czas bym to ja zawalczyła o nasze wspólne bezpieczeństwo. 
Zobaczyłam wznoszący się gmach szpitala. Rain zatrzymał się pod bramą i powiedział, że poczeka na mnie. W torebce poszukałam kluczy i weszłam n posiadłość. Na podwórku nie było już nikogo. Wszystkie światła w budynku były już zgaszone i tylko lampy oświetlały to wszystko. Przeszłam żwirową ścieżkę i otworzyłam drzwi. Od razu popędziłam do gabinetu ojca. Jeszcze nigdy nie była tu o tak późnej porze. Każdy zakamarek wydaje się być bardziej przerażający niż za dnia. 
-Tato- powiedziałam gdy weszłam do sali. 
Otworzyłam szerzej oczy gdy naprzeciw niego na kanapie siedział Harry. Miał podpuchnięte, czerwone oczy i widać było, że rozmawiają już dość długo.
-Tato muszę porozmawiać z Harry'm.
-Savan...
-To ważne! 
-Daj mi dokończyć. Harry wychodzi. Policja znalazła świadka morderstwa tamtej kobiety. 
Czułam jak ciężar spada mi z serca. Uśmiechnęłam się ciepło do ojca i przeniosłam wzrok na Harry'ego, który ze smutkiem wpatrywał się w dłonie.
-Harry...
-Chodźmy już- powiedział i wyszedł.
Byłam zdziwiona jego zachowaniem. Jest wolny a mimo to się nie cieszy. Przecież teraz będziemy mogli wyjaśnić wszystko. Jeśli znajdą Hunter'a to Rough będzie wiedział, że Hazz nic nie zrobił. 
-Możemy pogadać?-zapytałam gdy szliśmy korytarzem
-Później Savannah, proszę. 
-Dobrze. Pośpieszmy się, bo Andy czeka na zewnątrz.
-Andy?
-Tak. Nie mów, że mnie okłamał i nie jest twoim przyjacielem.
-Nie oto chodzi- powiedział i biegiem ruszył przed siebie a ja zrobiłam to samo. 
W głowie miałam tysiące myśli. Może pobiegł, bo się za nim stęsknił, ale jego mina za nic w świecie tego nie wskazywała. 
Wybiegliśmy za zewnątrz. Andy siedział na masce samochodu paląc papierosa. 
-Andy wsiadaj do auta!- krzyknął
-O co ci chodzi?
-Oboje wsiadajcie!- powiedział równo z uderzeniem, w ziemię przede mną, noża. 
Serce waliło mi jak oszalałe. Harry pociągnął mnie za rękę i niemal wepchnął na tylne siedzenie sam siadając obok.
-Jedź!-krzyknął a Andy bez zbędnych pytań ruszył.
Pędził o wiele szybciej niż wcześniej.
-Co to kurwa ma być?!- wrzasnęłam gdy kolejny nóż odbił się od szyby koło mnie. Szyby kuloodporne? 
-Rough! Dowiedział się, że tu jestem i siedział pod szpitalem a gdy przyjechaliście to był idealny moment by uderzyć! 
Czułam jak ręce zaczynają mi się trząść. Bałam się. Tak cholernie się bałam. Harry przyciągnął mnie do siebie i zamknął w silnym uścisku. 
-Nie bój się. Ze mną jesteś bezpieczna, słyszysz? Bezpieczna. 



-----------------------------------------------------------------------
I tak oto Harry wyszedł ze szpitala, pojawił się Rough i okazało się, że Sally o niczym nie powiedziała Andy'emu. 
Ostatni rozdział to była klapa :// Wiem, że to pewnie przez to, że długo nie pisałam, ale statystyki były 2 razy niższe niż zwykle... może teraz będzie lepiej :)
Zamierzam zrobić Intro Now or Never :) 
 

niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 20


***
   Szłam z Andy'm do mojego domu. Po drodze wszystko mi wytłumaczył i chyba mu zaufam. Jest najlepszym przyjacielem Harry'ego od kilku lat, ale gdy Hazz trafił do szpitala stracili kontakt. Andy kochał Jane, ale nigdy jej tego nie powiedział i tego żałował najbardziej.
   Blondyn wydała się być inny niż Harry, bardziej otwarty, bardziej pewny siebie. Był o wiele wyższy od Styles'a, miał całkiem inny styl. Harry zawsze ubierał się na czarno, Andy natomiast nosił na sobie jeansy i brązową kurtkę. Jego oczy były szaro-niebieskie a uśmiech...w jego uśmiechu było coś czego nie umiem opisać. Widziałam, że potrafi słuchać. Gdy mówiłam mu o tym dlaczego zamknęli Harry'ego, jego wzrok cały czas utkwiony był we mnie. Nie powiedziałam mu jednak wszystkiego, nie byłam pewna czy mogę to zrobić. Muszę porozmawiać z Harry'm. Muszę go stamtąd wyciągnąć.
   Byliśmy już niemal pod moim domem kiedy zauważyłam, że ktoś stoi pod drzwiami. Wytężyłam wzrok i zobaczyłam Ashton'a. Stał tam cały i zdrowy. Chciałam krzyknąć do niego i zacząć biec, ale Andy przycisnął swoją dłoń do moich ust i odsunął mnie do tyłu tak by Ash mnie nie zauważył. Co się dzieję?!
-Andy-szepnęłam próbując się wyswobodzić
-Tylko nie krzycz, ok? Zobacz tam- wskazał palcem samochód stojący niedaleko posiadłości. W środku siedziały dwie, góra trzy osoby- to ludzie Hunter'a...albo Rough'a. Ashton jest z nimi.
Pokręciłam przecząco głową nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Już fakt, że Ash tak szybko doszedł do siebie strasznie mnie zdziwiła, bo przecież atropina to nie syrop na kaszel. Dodatkowo informacja, że jest ich wtyczką. Myślałam, że go do tego zmusili, ale po przygodnie z Harry'm się otrząśnie. Nie zrobił tego. Mój przyjaciele. Mój Ashton. Jedyna osoba, której mogłam teraz ufać zdradziła mnie.
-Możesz tam iść, tylko pamiętaj, jak umrzesz to poczekaj na mnie. Harry rozwali mi łeb gdy tylko się dowie.
-Jak ja mam niby wejść do domu?-zapytałam wściekła
-Nijak. Nie pójdziesz tam.
-To niby gdzie mam spać?
-U mnie
Oszalał. Znam go niecałą godzinę a on już ciągnie mnie do swojego domu. Nie ma mowy. Wolę już spać na dworze.
-Więc zawiozę cię do matki Harry'ego-powiedział gdy zobaczył moją niechęć co do jego osoby.
Miałabym poznać matkę Harry'ego?! Jej partnera? Z tego co wiem rodzice Styles'a nie są już razem. Znaczy, tak wywnioskowałam po tym jak Harry, kiedyś, na terapii, prosił bym nauczyła go tańczyć. Powiedział wtedy, że jego mama wychodzi za mąż. Może kłamał, nie wiem. Wiem tylko, że nie mogę do niej jechać. Nie bez Styles'a.
-Andy nie mogę.
Lustrowałam jego bladą twarz tylko po to by zobaczyć na niej grymas. To nie trwało jednak zbyt długo. A oto kolejna rzecz, która ich ze sobą łączy. Oboje próbują ukrywać złość, ale żadnemu to zbytnio nie wychodzi.
-Więc kurwa chcesz tu zostać?- syknął ściszając głos.
Pochylił się tak by patrzeć mu prosto w oczy. Błękit letniego nieba zniknął na chmurami. Jego wzrok stał się wrogi, ale czemu?
-Czemu się złościsz? -zapytałam szeptem
-Wybieraj gdzie idziesz. Ja, matka Harry'ego albo twój dom.
-Szpital.
-I co im tam powiesz? Czemu nie poszłaś do domu? Savannah.
-Do ciebie-powiedziałam spuszczając głowę.
A co jeśli to nie jest jego przyjaciel? Co jeśli tylko udaje bym mu zaufała? Muszę porozmawiać z Harry'm, ale jak?! Nie mogę przecież tam iść.
-Savannah chodź- jego głos zelżał.
Chwycił mnie za ramię i pociągnął w stronę alejki z której wróciliśmy. To przerażające jak moje życie zmieniło się w dosłownie chwilę. Jeszcze niedawno imprezowałam z Ash'em i Dakotą a teraz...Dakota! Na śmierć o niej zapomniałam. Nie rozmawiałam z nią od wyjazdu. Ciekawe jak radzi sobie z moim bratem. Nie wiem do końca co, ale coś przede mną ukrywają. Dziwie zachowywali się gdy byli razem. Może coś zaiskrzy miedzy nimi. Co do tego to nie mam żadnych zastrzeżeń. Wiem, że mimo tego, iż tak dawno nie widziałam Jace'a, nie zrani on żadnej dziewczyny. Szanuje każdą z nas.
-Andy daleko jeszcze?-zapytałam wykończona marszem
-Właściwie to jesteśmy na miejscu.
Stałam właśnie pod wielką willą, która aż emanowała pięknem. Była dwa razy większa niż dom mój i mojego ojca. Na pewno nie mieszka tu sam. Przekroczyliśmy próg bramy i zaczęliśmy iść do drzwi.
-Mieszkasz tu sam?-zapytałam
-Z narzeczoną.
On ma narzeczoną? W sumie to się nie dziwie. Andy jest zabójczo przystojny i opiekuńczy...tak sądzę.
-Ona wie o sytuacji z Harry'm?
-Tak, wie o wszystkim-powiedział otwierając drzwi i przepuszczając mnie pierwszą.
Wnętrze było przepiękne. Ogromny hol ze schodami niczym z Titanica. Pełno obrazów, bieli i złota. Jak ich na to stać?! Po prawej stronie była otwarta jadalnia i kuchnia. Z lewej rozpościerał się salon. Gdy zrobiłam krok do przodu zobaczyłam wielki kryształowy żyrandol, przez który moje nogi aż się ugięły.
-Jak?-zapytałam szeptem
-Moi rodzice przepisali mi ten dom. Można powiedzieć, że to pamiątka rodzinna. Gdy potomek oznajmia, że bierze ślub dom jest już jego. To taki jakby prezent przedślubny- zaśmiał się
Prezent ślubny. Ciekawe co dostał na urodziny... jacht? Być może, ale postanowiłam darować sobie i nie pytać o to.
-Muszę zadzwonić-powiedziałam odwracając się do niego.
Rzucił krótkie 'ok' i poszedł do kuchni. Ja natomiast pokierowałam się do salonu. Usiadłam na kanapie i w telefonie odnalazłam numer do Dako. Czekałam chwilę aż usłyszałam jej głos.
-Hej Sav.
-Cześć Dakota, co u was? Jace cię pilnuje?
-U nas bardzo dobrze. Twój brat oprowadził mnie po Chamonix i to miejsce jest niesamowite. Tu jest śnieg, rozumiesz?-zaśmiała się.
Nie dziwie jej się, że tak bardzo ekscytuje się śniegiem. W Anglii gdy pada, to pada bardzo rzadko i zaraz topi się przez deszcz. W Chamonix śnieg jest calutki rok.
-Lepiej ty mów co u was? Jak Harry, z Ashton'em lepiej?
No tak, ona nadal nie wie nic o Ashtonie.
-Harry ma się dobrze. Pomiędzy nami jest lepiej. Co do Ashton'a to...nie widziałam go.
Zacisnęłam zęby z całej siły. Nie nawiedzę kłamać a tym bardziej nie Dakotę.
-Dobra, Dako zadzwonię rano. Jestem wykończona po dzisiejszym dniu. Pozdrów Jace'a.
-Ok. Dobranoc.
Rozłączyłam się zaraz po tym jak przestała mówić. Siedziałam z komórką w ręku dopóki Andy nie wszedł do salonu.
-Chcę żebyś kogoś poznała. Moja narzeczona-Sally.
Odwróciłam się i zamarłam. Długie brązowe włosy, duże, niebieskie oczy jak u brata. To niemożliwe. Ona miała być z Manchesterze!
-Cześć Savannah-odezwała się słodko...zbyt słodko
-Cześć... Sally-powiedziałam oschle
Dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie i zamknęła w przyjaznym uścisku. Właśnie przytuliłam Sally. Właśnie przytuliłam siostrę mojego wroga. Właśnie przytuliłam siostrę Hunter'a.





---------------------------------------------------------------------------------------------
Po cholernie długiej przerwie wracam do Was. Nie mam jakiegoś konkretnego wytłumaczenia tego czemu nie pisałam. Wydaje mi się, że to brak weny, bo przez ten miesiąc nie mogłam napisać dobrych dwóch zdań. Nie miałam żadnych pomysłów, ale teraz jest dobrze...bardzo dobrze.
Pewnie zauważyliście, że jest nowy szablon...zostanie on już do końca...tak sądzę :D 
Przez ten miesiąc zrobiłam okładkę i trailer do 2 sezonu NoN <3
Zdradzę Wam tylko, że 2 sezon będzie znacznie inny niż 1. Zmieni się miejsce, fabuła (nie będzie już wątku szpitala psychiatrycznego) i co najważniejsze zmieni się klimat. Nie powiem Wam na jaki, ale będzie...ciekawie. 
Zmieniłam też okładkę 1 sezonu. Oto ona: 

Od dzisiaj rozdziały będą pojawiały się częściej niż co miesiąc xD Jeszcze raz za to przepraszam. 

*Przeczytałeś/łaś-zostaw komentarz :)*

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 19


Leżałam w ramionach Harry'ego na jego szpitalnym łóżku. Rozmawiałam z ojcem, ale on nie pozwolił go wypuścić. Ledwo zdołałam wybłagać by móc z nim zostać. Chłopak kazał nie myśleć mi na razie o Rough'ie. Tak chyba będzie najlepiej. Dzwoniłam do Jace'a i powiedziałam, że nie lecę. Nie mogę. Nie teraz. Najgorsze jest to, że on i Dakota pojechali. Właściwie to nie mam im tego za źle, bo wiem, że Dako nie mogłaby tu być. Nie będąc w ciąży. Zostałam tu sama. Na Harry'ego nie mogę liczyć. Ash jest w szpitalu i nie wiem czy działa ze mną, czy przeciwko mnie. Hunter...nie wiem czego chce. Rough chcę zabić Harry'ego a po drodze również mnie, jeśli się wygadam. Jest jeszcze mój ojciec-człowiek, który nie ma pojęcia o niczym. Nie wie co się dzieje dookoła. Teraz zobaczymy jak wiele mogę znieść i jak silna jestem. Będę walczyć. Dla siebie, dla brata, dla Dakoty, dla Harry'ego, dla nas. Nie pozwolę by ktoś ich skrzywdził. Nigdy do tego nie dopuszczę.
-Harry?-zapytałam
-Tak?-czułam jego dłoń wplecioną w moje włosy
-Damy radę, prawda? Wyjdziesz i nie będę już sama. Nie zostawisz mnie?
-Wiesz o czym myślałem gdy ze łzami w oczach poszłaś do domu? Myślałem o tym co ja właśnie zrobiłem. O tym, że być może na zawsze straciłem osobę, którą kocham. Gdybym mógł cofnąć czas nie skłamałbym. Wolałbym, żeby Rough mnie zabił niż żebyś cierpiała. Nie zrobię tego drugi raz. Nie zostawię cię.
-Ale ja nie mam tu nikogo. Ty jesteś tutaj. Dakota i Jace są we Francji a Ashton...nie wiem nawet czy przeżyje.
-Nie martw się tym. Nie będziesz sama. Zadbam o to-powiedział i pocałował mnie w czoło.
Po raz pierwszy od dawna czułam się bezpiecznie. Czułam, że ktoś mnie kocha.
-Ty i ja na zawsze-szepnął mi do ucha
-Zawsze to trochę długo-zażartowałam
-Wiem Sav, ale my naprawdę będziemy na zawsze. Jeśli w przyszłości coś się stanie to pamiętaj zawsze jestem przy tobie. Zawsze. Tutaj-powiedział i dotknął miejsca gdzie bije moje serce.
-Co się stanie?
-Rough nie jest osobą, która będzie chciała słychać wyjaśnień. Zemści się na mnie, bo myśli, że to ja zabiłem Rachel.
-Nie mów mi tego. Nie teraz. Harry proszę cię.
Nie chcę by mówił mi, że może go kiedyś zabraknąć. Jeszcze wczoraj go nienawidziłam i chciałam odejść jak najdalej od niego. Teraz tego nie chcę. Chcę być przy nim cały czas. Chcę by całował mnie w policzek i mówił jak bardzo mnie kocha mimo, że ja na razie mu tego nie mówię. Chcę by patrzył mi w oczy i po prostu się uśmiechał. Chcę by był przy mnie.

***
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju Harry'ego. Mój tata.
-Savannah musisz już iść
Miał rację. Na dworze było już ciemno a ja nadal leżałam w łóżku Harry'ego. Widziałam niezadowoloną minę mężczyzny, ale to już jego problem.
-Harry, muszę wracać do domu-szepnęłam mu do ucha
Chłopak otworzył oczy i złapał moją dłoń. Wyglądał jakby się czegoś bał.
-Przyjdę jutro, obiecuję
-Nie Sav. Zostań-widziałam jak jego ręce się trzęsą.
-Nie mogę. Przysięgam, że przyjdę tu rano, słyszysz? Wrócę-powiedziałam trzymają jego twarz w swoich dłoniach.
Zgodził się bym poszła. Oboje powinniśmy odpocząć po tym dniu i pomyśleć co będzie dalej.

***
Pożegnałam się z ojcem i ruszyłam do domu. Wolałabym żeby częściej był przy mnie, ale nie mogę tego od niego oczekiwać. To jego praca i nie zaniedba jej tak jak ja.
Zamknęłam za sobą bramę szpitala i zaczęłam iść alejką w stronę mieszkania. Drogę oświetlały mi tylko pojedyncze, stare lampy i księżyc przedostający się przez korony drzew. Wiem, że nie powinnam chodzić sama po parku o tej porze, ale chcę jak najszybciej znaleźć się w domu a to jest najszybsza droga. Zimno zaczynało coraz bardziej drażnić moją skórę kiedy usłyszałam szelest tuż za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam dwie postaci. Szli za mną. Nie zatrzymałam się a wręcz przeciwnie, przyspieszyłam kroku.
-Ej mała!-usłyszałam krzyk
Nie odwrócę się, pomyślałam. Słyszałam jak ich buty szybciej odbijają się od betonu a chwilę później byli już obok mnie.
-Mówiłem coś-powiedział jeden z nich.
Miał brązowe, lekko kręcone włosy z niebieskim pasemkiem. Jego oczy hipnotyzowały swoją jasną barwą. Jednak było w nim coś co mnie przerażało. Może to ten kolczyk w wardze, tatuaż na szyi albo coś czego nie zdarzyłam spostrzec.
Jego kolega był całkiem inny. Blond włosy i błękitne oczy, które widać było nawet w ciemności. Jedyne co sprawiało, że wydawał mi się milszy niż tamten to jego uśmiech. Rząd białych zębów ustawiających się w naprawdę szczery uśmiech. Byłam niemal pewna, że jest starszy od tamtego z pasemkiem.
-Jak masz na imię?-zapytał chłopak z tatuażem
Milczałam. Może nie jest to idealne rozwiązanie, ale nie chcę by znali moje imię.
-To Savannah-odezwał się blondyn.
Skąd mnie zna? Przecież widzę go pierwszy raz w życiu.
-Ta co umawia się z tym psycholem co zabił Rachel...ze Styles'em.
To jest Rough? Któryś z nich nim jest? Nie. Na pewno nie. Inaczej wyobrażam sobie tego faceta. Nie wiem do końca jak, ale z pewnością inaczej niż tak jak ta dwójka.
-To prawda? Jesteś Savannah?
-Tak-odpowiedziałam
-Jak tam Styles?
"Musisz udawać, że pomiędzy nami nic nie ma."
-Nie wiem. Nie utrzymujemy już kontaktów. Różnica zdań.
Nastała chwila ciszy. Ashton powiedział mi kiedyś, że jeśli cisza trwa więcej niż 5 sekund zwiastuje to coś złego. Blondyn podszedł do mnie i nachylił się nade mną. Czułam jego oddech na swoim karku. Moje serce przyspieszyło.
-Nie radziłbym ci kłamać-szepnął
-Nie kłamię. Harry mnie oszukał, bo nie chciał mieć policji na głowie, ale teraz nic pomiędzy nami nie ma.
Modliłam się w duchu, błagałam by mi uwierzyli. By dali mi spokój. Jak jeszcze mam ich do tego wszystkiego przekonać?
Czułam jak chłopak nawija sobie kosmyk moich włosów na palec. Miałam ochotę krzyknąć, odepchnąć go od siebie, ale wiedziałam, że to tylko pogorszy sprawę.
-Wiesz kim jest Rough?-zapytał ten drugi
Pokręciłam przecząco głową.
-Więc pójdziesz z nami i się dowiesz.
Złapali mnie za ramiona i zaczęli ciągnąć w stronę samochodu na końcu alejki. Szarpałam się i krzyczałam ile tylko mogłam. Byli zbyt silni. Uderzyłam jednego z nich w brzuch za co dostałam siarczystego policzka. Czułam czerwień na twarzy ze zmęczenia i bólu. Byliśmy już prawie przy samochodzie kiedy zza niego wyszedł jeszcze jeden mężczyzna. Właściwie chłopak, góra 22 lat. Był wysoko, wyższy niż oni. Miał ciemno blond włosy i lekki zarost. Wyglądał na bardziej dojrzałego niż Harry, ale sądzę, że są mniej więcej tego samego wieku. To jest Rough? Właściwie to pasuje do mojego wyobrażenia sobie jego. Tylko coś mi tu nie pasuje. Gdyby nim był zostałabym puszczona a nie trzymana jeszcze ciaśniej.
-Nie uważacie, że to trochę nie fair. Dwóch facetów na jedną dziewczynę?
-Chyba nie wiesz kim jesteśmy.
-Wiem. Jesteście kolesiami, którzy są takimi idiotami, że nie zorientowali się, że mój przyjaciel nie zabił Rachel.
Przyjaciel? To jest przyjaciel Harry'ego? Skąd wie o tym wszystkim? "Nie będziesz sama. Zadbam o to". O to mu chodziło? Zesłał, nie wiem skąd, kolesia, któremu nie wiem czy mogę ufać. Nie mam zielonego pojęcia kim jest, ale dzięki niemu moi oprawcy zostawili mnie. Teraz doniosą do ukochanego Rachel? Przyjedzie tu? Zabije nas?
-Chodź Savannah-powiedział gdy tamci odeszli
Nie pójdę z nim. Zrobiłam krok do tyłu mają cichą nadzieję, że mnie zostawi.
-Nie bój się mnie. Matka Harry'ego do mnie dzwoniła. Powiedziała, że potrzebujecie pomocy więc jestem.
To wszystko robi się bardziej zagmatwane niż na początku mi się wydawało. Jak Harry skontaktował się z mamą? Może zrobił to przez zamknięciem.
-Mam ci ufać? Nie znam cię. Nic o tobie nie wiem.
-Mam na imię Andy i jestem przyjacielem Harry'ego. Więcej nie musisz wiedzieć. Pomogę wam.
-Jak? Tu nie ma w czym pomagać. Wytłumaczysz Rough'owi, że to nie Harry zabił Rachel tylko Hunter? Uzdrowisz Ashton'a? Wytłumaczysz rodzicom Dakoty dlaczego musiała wyjechać? Uwolnisz Harry'ego? Nie zrobisz nic co może nam pomóc!-krzyknęłam i zaczęłam płakać. Jeszcze jakiś czas temu byłam prawie normalną dziewczyną. Moja przyjaciółka żyła imprezami i nie musiała przejmować się dzieckiem.
Ash był przy mnie cały czas gdy tego potrzebowałam. Hunter był w Paryżu a Harry...był dla mnie tylko pacjentem. Zmieniło się wszystko. Całe moje życie szlak jasny trafił i nikt już temu nic nie zaradzi.
Andy podszedł do mnie i objął mnie niespodziewanie, ale sądzę, że tego właśnie wtedy potrzebowałam.
-Pomogę Wam, słyszysz? Zrobię wszystko co się da by wam pomóc.
-Dlaczego?
-Bo tak robią przyjaciele, bo nie chcę znów kogoś stracić, bo ani Harry ani ty nie zasłużyliście na to wszystko.




----------------------------------------------------------------------------------
No i jak? Podoba się Wam Andy? :D Rozdział miał pojawić się wczoraj, ale tak jakby rozwaliłam komputer...no, ale jest dzisiaj i to się liczy xD Zapraszam wszystkich do zapraszania mnie do znajomych na fb (konto takie dla czytelników) <klik>
Co do komentarzy to ostatnio się popisaliście. Fajnie by było gdy teraz też tak było.
A i jeszcze coś WAŻNE
Organizuję konkurs plastyczny pt."Moc wyobraźni" a więcej info tutaj: <klik>
No więc to tyle. Na razie <3
PS. Najbardziej leniwy człowiek świata (czytajcie: ja) wziął się za siebie i zaczął ćwiczyć. Trzymajcie kciuki xD 

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 18



Pierwszy raz w życiu słyszałem ten głos. Mocna, męska chrypa. Dlaczego mam na siebie uważać? Dlaczego Hunter powiedział, że policja ma Harry'ego? Dlaczego jego ludzie zabili kobietę, żeby go wrobić? Gdy szukałam odpowiedzi na te pytania telefon znów zadzwonił.
-Halo?-powiedziałam drżącym głosem
-Savannah przyjdź do szpitala, szybko!-mój tata niemal krzyczał
-Co się stało?
-Harry. Przywieźli go tutaj. Nikt nie może go opanować. On sobie coś zrobi!
Serce natychmiast mi przyśpieszyło. Harry na oddziale zamkniętym. Zakuty w kajdany. Łaknący śmierci i mordu. To nie jest prawdziwy on. Harry, którego znam jest wrażliwy, romantyczny i delikatny. Nie zabiłby. Nie zostawię go. Mimo tego co powiedział, nie zostawię go. Chwyciłam z szafki klucze i wybiegam z domu. Mijałam ludzi, którzy ani trochę się mną nie przejęli. Mają swoje życie i nie obchodzi ich ktoś taki jak ja.
Nogi paliły mnie żywym ogniem. Dobiegła do ogrodzenia i otworzyłam bramę. Kamienie wbijały się w podeszwy moich butów.
-Savannah-usłyszałam głos taty
-Gdzie on jest?
-Na drugim piętrze. Sala 216
Ledwo skończył mówić a ja już biegiem ruszyłam po schodach. Odnalazłam właściwy pokój i człowieka mającego klucze do tych drzwi. Na początku za nic w świecie nie chciał mnie wpuścić, ale gdy powiedziałam, że mój ojciec jest tutaj dyrektorem i on mnie wezwał, od razu pozwolił mi wejść. W środku słychać było krzyk Harry'ego, szlochanie i niemal wycie z bólu.
-Harry-powiedziałam gdy go zobaczyłam
-Wyjdź!-ryknął i położył się na łóżku
-Nie, nie wyjdę-powiedziałam spokojnie i podeszłam bliżej.
-Nie chcę cie skrzywdzić
-Nie zrobisz tego. Wiem to.
Dotknęłam dłonią jego loków a on od razu na mnie spojrzał.
-Jestem potworem
-Nie jesteś. Nie zabiłeś jej.
-Ale skrzywdziłem ciebie.
-Masz rację. Skrzywdziłeś mnie, ale to nie robi z ciebie potwora. Hunter nim jest.
-Ale to ja tu siedzę. W końcu oszaleję i zgniję tutaj.
Nie pozwolę na to.
-Wyjeżdżasz? Twój tata powiedział.
-T...Tak, właściwie to teraz powinnam być w drodze na lotnisko.
-Ale jesteś tutaj, czemu?
Usiadł na łóżku i zmarszczył czoło. Patrzył na mnie pytająco. No to wpadłam. Kłam Savannah, kłam tak jak on.
-Ojciec kazał mi przyjść. Nie chciałam, ale wiesz, byłeś moim pacjentem.
-Aha
Nastała cisza. Nieznośna cisza.Zaczęłam bawić się palcami i nie wiedziałam czy coś powiedzieć, czy siedzieć cicho. Bez słowa podeszłam do drzwi. Wiedziałam, że na mnie nie patrzy. Chwyciłam za klamkę, wstrzymałam oddech i nacisnęłam na nią. Nie wrócę. Nie odwrócę się. Nie powiem 'będę tęsknić'.
-Żegnaj Harry-szepnęłam i wyszłam z pokoju. Zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić. Savannah, daj spokój!

Harry POV
Wyszła. Powiedziała marne 'żegnaj' i poszła. Zostawiła mnie tu. Niech wróci! Nie myśląc długo podbiegłem do drzwi i chciałem je otworzyć, ale były zamknięte.
-Savannah!-zacząłem krzyczeć i walić pięściami w drzwi-Savannah!
Czułem jak w moich oczach zbierają się łzy. Niech wróci!
-Savannah!-wydarłem się najgłośniej jak mogłem. Nie krzyknę znów. Teraz na pewno mnie słyszała. Jeśli chce to wróci. Jeśli nie...będzie udawała, że nie słyszy. Podbiegłem do okna patrząc czy wyszła. Nigdzie jej nie widziałem.
-Wróć-szepnąłem a drzwi pokoju otworzyły się.
Drobna dziewczyna, blond włosy...Savannah. Moje serce przyspieszyło. Nie pozwolę jej odejść. W dupie mam Rough'a. Podszedłem do niej i nie patrząc na to co jest między nami, przytuliłem ją.
-Sav przepraszam. Przeprasza. Wybacz mi. To co ci powiedziałem, że nic dla mnie nie znaczysz, to nie była prawda. Musiałem to powiedzieć.
-Dlaczego?-zapytała odsuwając się ode mnie. Jej policzki były mokre. Nie chcę by płakała. Ani przeze mnie ani przez nikogo innego.
-Pamiętasz jak byliśmy w lesie? Co mówiła Rachel? Rough musiał myśleć, że zerwaliśmy. Rachel jechała za nami, dlatego zrobiłem tę szarkę pod twoim domem.
-I ja mam ci wierzyć?
-Tak.
-Ufałam ci a ty to zniszczyłem. Rozwaliłeś wszystko.
-Naprawie to tylko mi pozwól. Wróć do mnie
-Nie chcę.
-Nie chcesz? To wykrzycz to. Spójrz mi w oczy i wykrzycz prosto w twarz, że nie chcesz mnie znać. Powiedz, że nic nie czujesz. Wtedy cię zostawię.
Widziałem zdezorientowanie w jej oczach. Nie może tego zrobić. Nie odejdzie.
-No krzycz!-wrzasnąłem
-Nie mogę! Czy ty tego nie rozumiesz?! Skrzywdziłeś mnie, ale nie mogę cię zostawić! Nie umiem!
-Więc wróć-Powiedziałem łagodnie
-Nie Harry. Nie teraz.
-Dobrze. Poczekam. Jak widzisz na razie nigdzie się nie wybieram-zaśmiałem się cicho i rozejrzałem się po pomieszczeniu
-Dlaczego tak bardzo tego chcesz?
O nie! Miała o to nie pytać, ale wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał to powiedzieć a teraz jest idealny moment. Powiem jej wszystko.
-Dlaczego? Bo cię kocham. Kocham to jak się śmiejesz. Jak krzyczysz. Jak wykrzywiasz się gdy poparzysz sobie usta kawą. Jak poprawiasz włosy, gdy się denerwujesz. Jak twoje serce przyspiesza gdy na ciebie patrzę. Jak moje serce zaczyna szybciej walić gdy to ty patrzysz na mnie. Kocham wszystkie twoje zalety i wady. Kocham całą ciebie.

Savannah POV
Czy on właśnie powiedział, że mnie...kocha? Mój mózg zaczął powoli przetwarzać informacje. Harry...mnie...kocha.
-Sav powiedz coś-poprosił
Nie powiedziałam ani słowa. Jedyna co zrobiłam to rzuciłam mu się na szyję. Zachwiał się, ale po chwili złapał równowagę i przyciągnął mnie jeszcze bliżej.
-Harry, kim była dziewczyna, którą zabili?
-To była...to była Rachel.
-Co?
-Zabili Rachel i donieśli Rough'owi. On myśli, że ja to zrobiłem i zabije mnie przy pierwszej lepszej okazji, która szybko się nie przytrafi biorąc pod uwagę całe to bagno. Jednak mimo wszystko tu przyjedzie i znajdzie ciebie. Musisz udawać, że pomiędzy nami nic nie ma. Powiedz mu, że cię zostawiłem, powiedziałem, że cię nie kocham.
-Co będzie jeśli tego nie zrobię?
-Rough cię zabije.



*Niech każdy kto przeczytała zostawi komentarz. Jeśli będzie ich dużo to kolejny rozdział dodam szybciej"

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 17



Do moich oczu zaczęło dostawać się słońce. Wpatrzona w sufit ledwo powstrzymywałam łzy.
-Wszystko ok?-zapytał Jace leżący obok.
Wczoraj wieczorem było jak za starych dobrych czasów. Opowiedziałam bratu wszystko co nurtowało mnie przez te wszystkie lata. Powiedział, że pomoże mi i Dakocie. Został przy mnie gdy zasypiałam, ale odpłynął szybciej. Oboje postanowiliśmy, że nie powiemy policji ani mojemu ojcu co zrobił Harry. Mimo tego wszystkiego, ja przecież obiecałam mu pomoc. Powiem tacie, że musimy wyjechać ze względu na Dako. To przynajmniej nie złamie mu serca tak bardzo. Zostawił mamę, ale nie nas. Nas kochał zawsze i kochać będzie na wieki. Nie chcę zostawiać go tutaj samego, ale wkrótce i tak byśmy musieli wyjechać. Rodzice Dakoty zostają w Stanach jeszcze tydzień. Zadzwoni do nich i powie, że znalazła pracę we Francji i musi wyjechać w tym tygodniu. Zamieszkamy w Chamonix, z dala od Paryża i mojej matki. Lepiej będzie gdy w ogóle się nie dowie. Tacie powiemy, że lecimy do Kanady. Trochę zagmatwane, ale teraz tak trzeba. Tata myśli, że jesteśmy w Ameryce, mama myśli, że jestem w Anglii a rodzice Dakoty, myślą, że wyjechała do pracy. Tylko nasza trójka będzie wiedziała prawdę.
-Savannah, to wszystko się ułoży, zobaczysz.
-Wiem.
-Jesteś smutna
-Nie, nie jestem-powiedziałam i spojrzałam na niego ze sztucznym uśmiechem-Czuję się dobrze. Po raz pierwszy w życiu wiem, że to nie ja kogoś straciłam, lecz ktoś stracił mnie.
-A mama? Ona też cię...
-Ona mnie nie kochała. Nie liczyłam się dla niej. W sumie dla Harry'ego też się nie liczę.
-Kochasz go?
-Nie
Po mojej krótkiej odpowiedzi nastała cisza. Niemal czułam jak Jace siłą wyciąga ze mnie prawdę.
-Wiem, że kłamiesz. Kochasz go. Gdy był z tobą patrzyłaś na niego tak jak kiedyś na Hunter'a.
-Hunter to co innego. Kochałam go, fakt. Harry'ego nie kocham. Zauroczyłam się w nim, ale czar prysł.
Nie wiedziałam czy to co mówię ma jakikolwiek sens. Hunter był moją pierwszą, prawdziwą miłością. Kochałam go jak diabli, ale nie czułam się z nim jak z Harry'm, którego mimo wszystko nie kochałam. Teraz nie mam żadnego z nich. Hunter zdradził mnie i teraz łaknie zemsty za to, że odeszłam. Harry bawił się mną chcąc bym trzymała go z dala od policji. Oboje nigdy mnie nie kochali. Nikt nigdy mnie nie kochał.
-Kiedy wyjeżdżamy?-zapytałam
-A kiedy chcesz?
-Dziś. Teraz. Zaraz.
-Jesteś pewna? Może powinnaś z nim pogadać. Poczekać aż Ashton wybudzi się ze śpiączki. Nie możesz uciekać od problemów. Odeszłaś od Hunter'a a on wrócił. Co jeśli Harry też wróci?
-Nie wróci a wiesz czemu? Bo mnie nie kocha. W sumie tu nawet nie chodzi o miłość. Nie liczę się dla niego.
-Przemyśl to jeszcze-powiedział w wstał z łóżka-idę spotkać się z Dakotą
-Z Dakotą?
-Prosiła żebym przyjechał.
Znają się dopiero kilka dni a już się spotykają? W pewnym sensie mogą i chcę tego, bo wiem, że mój brat jej nie skrzywdzi.

***
Powiedzenie ojcu tego, że oboje z Jace'em wyjeżdżamy było dla mnie cholernie trudne. Wytłumaczyłam mu sprawę z Dakotą i to, że muszę jechać z nią. Wyraz jego twarzy był jak nóż w serce. Robił wszystko bym żyła tak jak chcę a teraz go opuszczam. Obiecałam, że za rok wrócę chociaż nie wiem czy dotrzymam obietnicy. W szpitalu nic mnie nie trzyma, bo Harry był moim jedynym pacjentem. Tata powiedział, że przekaże wszystkim, że wyjechałam. Ja nie dałabym rady.
To dziwne, że wczoraj o tej porze byłam najszczęśliwsza osobą na świecie, w pewnym sensie, że miałam przy sobie Harry'ego. Teraz siedzę na podłodze w swoim pokoju i pakuję ubrania do pudeł. Chciałam zostać by pożegnać się z Ashton'em, ale postanowiłam napisać mu list. Usiadłam na łóżku z kartką i długopisem w ręku.
"Do Ashton'a
Wyjeżdżamy. Ja, Dakota i Jace wyjeżdżamy z kraju. Wybacz, że zostawiamy cię w tak trudnych dla ciebie chwilach, ale nasze życia też się trochę pokomplikowały. Dakota jest w ciąży z Hunter'em (nie mów jej rodzicom) a ja...miałeś rację mówiąc, że Harry mnie zrani (tego też nie wyjawiaj). Dowiedziałam się o tobie rzeczy, o które bym cię nie podejrzewała. Zabiłeś Jena. Nie wiem czy to prawda, bo Harry mi o tym mówił a ostatnio jego słowa nie są nic warte. Nie zostawię ci naszego adresu, przepraszam. Mam nadzieję, że zdołasz to przeczytać i wybaczyć nam tak samo jak ja wybaczyłam tobie. Zdradziłeś mnie, ale w tym przypadku wybaczę. Daj znak jak będzie lepiej. Wracaj do zdrowia.
Savannah"
Ze łzami w oczach włożyłam list do koperty i napisałam na niej "Do Ashton'a"
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Wytarłam oczy i zbiegłam na dół. Myślałam, że to listonosz lub sąsiadka przyszła coś pożyczyć, ale gdy otworzyłam drzwi i ujrzałam JEGO twarz, cofnęłam się do tyłu.
-Witaj Savannah-powiedział Hunter-podobno wyjeżdżasz.
-Tak.
-Harry opowiedział mi co się stało.
-Harry?
Jak Styles mógł mu powiedzieć? Przecież on go nienawidzi. To on dał zlecenie na zabicie jego siostry.
-Może mnie zaprosisz i porozmawiamy?-zapytał i zaczął się zbliżać
-Nie-syknęłam i zastawiłam mu drogę
-Jak chcesz. Musisz tylko wiedzieć, że twój chłoptaś zabił dzisiaj dziewczynę w parku. Właściwie to nie on, lecz moi ludzie, ale ja już dopilnowałem by wszystkie tropy wskazały na niego. Policja już go szuka i pewnie znajdzie -spojrzał na zegarek-teraz
Co to ma być? Zabili człowieka by wkręcić Harry'ego?! To niemożliwe.
-Żegnaj Savannah
W momencie w którym zamknęłam za nim drzwi odezwał się mój telefon. 'Numer nieznany'
-Halo?
-Uważaj na siebie ślicznotko-powiedział czyjś zachrypnięty głos i rozłączył się.





*Jeśli przeczytałeś/aś napisz komentarz*

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 16

Tym razem byłam szczera. Mówiłam to co myślę nie przejmując się niczym. Harry mnie niszczy i to jest fakt. Niszczy każdą cząstkę mnie, krok po kroku.
-Powiedz mi-powiedziałam
-Co?
-Wszystko. Kim jest tamta dziewczyna i chłopak o którym mówiła? Dlaczego już nie chodzisz na terapie? Dlaczego chciałeś zabić Ashton'a a nie Hunter'a? Dlaczego?
Patrzyłam w jego oczy niemal zmuszając go do odpowiedzi. Dlaczego nie chce mi tego wszystkiego powiedzieć? Wiem, że nie jesteśmy nawet razem, ale jesteśmy przyjaciółmi. Jesteśmy?
-Nie mogę. Nie odpowiem ci na te pytania. No może na jedno. Nadal chodzę na terapię, ale nie do ciebie. Poprosiłem o przeniesienie.
Co? Nie. Nawet pod tym względem mnie okłamał. Przecież prędzej czy później bym się dowiedziała.
-Czemu? Czemu ty mnie okłamujesz?!-krzyknęłam
-Czego ty ode mnie oczekiwałaś?! Wiecznej szczerości? Jesteś, a raczej byłaś, tylko moją terapeutką. Mówiłem ci to co miałaś wiedzieć, tego nie musisz. Do czego ci to potrzebne?
-Tylko terapeutka-mówię cicho
-Tak.
Coś dla niego znaczę, a przynajmniej tak mi się wydawało, a teraz mówi coś takiego. Nie wiem już co myśleć, komu wierzyć. Rozumowi czy sercu? Rozum podpowiada mi, żeby go zostawiła, zajęła się swoim życiem, które doprowadził do takiego stanu. Serca natomiast mówi bym się nie poddawała i walczyła o to co koch...o to czego chcę. Nie wiem kim on dla mnie jest. Nie teraz. Ufałam mu, chciałam pomóc. Był kimś kto wywoływał dreszcze na mojej skórze, ale chciałam, a raczej musiałam, być przy nim. Tyle tylko, że ja nie chcę robić nic co muszę. Uciekłam od matki, bo coś musiałam. Nie chcę tak żyć. Nie chcę żyć i wiedzieć o tych wszystkim tajemnicach, o których on mi nie powie a ja zwyczajnie będę MUSIAŁA to przełknąć.
-Czy to wszystko co mówiłeś wtedy w aucie był prawdą? To, że jestem dla ciebie cholernie ważna?
-Nie i przepraszam za to.
-Żegnaj Harry-szepnęłam ukazując lekki, sztuczny uśmiech i wysiadłam z auta.
Wiem, że za mną nie pójdzie. Wiem, że nie powie ile dla niego znaczę. Wiem, że nic dla niego nie znaczę. To była tylko gra, bym chroniła go przed policją. "Obiecałaś, że zrobisz wszystko by mi pomóc. Więc pomagaj." te słowa znów powracają do mojej głowy. To, jak to mówił. Jak na jego twarzy była troska tylko o samego siebie. Nic się nie zmieniło i już nic się nie zmieni. On odszedł, na zawsze. Ja też chcę odejść. Znów zostawić to co mam. Wyjechać...gdzieś daleko.
Doszłam do domu i usłyszałam trzask zamykających się drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Harry idzie w moją stronę.
-Sav ja...
-Savannah, mów do mnie Savannah.
Sposób w jaki zdrabnia moja imię boli mnie jeszcze bardziej.
-Savannah ja nie chciałem. Nie chciałem kłamać w sprawie uczuć. Przykro mi, że cię zraniłem.
-Nie zraniłeś-skłamałam-Ja też nic do ciebie nie czuję. To było idiotyczne, umawianie się z własnym pacjentem. Od początku wiedziałem, że nie powinnam była tego robić.
-Ale zrobiłaś
-I żałuję!
-To żałuj, bo ja cię zniszczę.
-Pieprzony idiota!-krzyknęłam a drzwi mojego mieszkanie otworzyły się
-Co się dzieje?-zapytał Jace
-Nic-ton jakim Harry odpowiedział na to pytanie zezłościło mnie jeszcze bardziej.
-Masz rację. Nic się nie stało-powiedziałam i niemal wbiegłam do środka.
Nie interesowała mnie ich dalsza rozmowa, ani to czy któryś z nich dostanie w twarz. Nic mnie nie interesowało. Poszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Normalnie w takim momencie Dakota i Ashton byliby przy mnie, lecz teraz wiem, że to niemożliwe. Nie przyjdą. Nie będą pocieszać.
Słyszałam ich krzyki przed domem. Jace kazał Harry'emu się wynosić, ale on za nic nie chciał tego zrobić. Tylko czemu? Czemu nadal tutaj jest? Dzisiejszy dzień to za dużo, nawet jak dla mnie. Co ja sobie myślałam? Że jeśli prawie obcy mi chłopak powie, że mnie kocha, to mówi prawdę? Nie mówił prawdy ani teraz, ani nigdy. Może ta bajka, o tym, że to Ash zabił jego siostrę, też nigdy nie miała miejsca. Może to on to zrobił. Nie dowiem się tego póki Ashton nie wybudzi się ze śpiączki. Wtedy powiem mu, że wiem.
Nagle rozległo się ciche pukanie do moich drzwi.
-Savannah to ja. Otwórz.
To Jace. Pewnie chce wiedzieć o co chodzi, o ile Harry już mu tego nie powiedział. Jest moim bratem, lecz lepiej by nie wiedział niektórych rzeczy.
-Sav proszę. Czego on chciał?
"Chciał mnie zniszczyć" pomyślałam. Wiedziałam, że nie zdołam go długo utrzymać za drzwiami i wejdzie tutaj chociażby oknem.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Chłopak stał tam ze zmartwioną miną. Takiego Jace'a potrzebowałam przez te wszystkie lata. Troskliwego brata, który jest gdy go potrzebuję.
-Co się stało?
-Nic wielkiego. Dzisiaj powiedział mi, że jestem dla niego cholernie ważna, że nie pozwoli by Hunter coś mi zrobił a chwilę temu stwierdził, że kłamał i nic dla niego nie znaczę-próbowałam zatrzymać łzy zbierające się w moich oczach.
-Savannah-powiedział i przyciągnął mnie do siebie.
-Czemu nie słuchałam gdy mówili mi, że mam na niego uważać?
-Nic się nie stało.
-Stało się Jace. Od chciał zabić Ashton'a. Ja...ja muszę stąd wyjechać. Jak najdalej.

Harry's POV:
Ostra wymiana zdań z bratem Sav dała mi do myślenia. Po co ja ją tam zabrałem? Po co mówiłem, że mi zależy? Nie zależy! Nie może zależeć! Nie teraz, nie gdy wszystko szło dobrze. Ona nie może tego zniszczyć. Ona tego nie zniszczy...bo ja już to zrobiłem. Nienawidzi mnie, a to przez to, że troszczyłem się tylko o siebie. Nie chciałem skończyć na oddziale zamknięty, ale i tak do tego dojdzie. Ona im powie.





*Jeśli przeczytałeś/aś napisz komentarz*

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 15

-Cześć Harry-powiedziała pewna siebie
Chłopak w mgnieniu oka odwrócił się i patrzył na nią z przerażeniem i złością.
-Rachel-syknął
Nie miałam zielonego pojęcia kim jest dziewczyna imieniem Rachel. Nie wiedziałam skąd Harry ją zna. Nigdy jej nie widziałam. Wiedziałam natomiast jedno: Ona i Harry zdecydowanie nie są przyjaciółmi. 
-Kim jest ta ślicznotka?-zapytałam robiąc krok w naszą stronę
-Nie zbliżaj się do niej. Po co w ogóle tu wróciłaś?
Na jej twarz zaczął skradać się uśmiech. Tak wstrętny i chytry uśmiech. Jak tak piękna dziewczyna możne tak bardzo przerażać ludzi? Nawet Harry'ego.
Zaczęłam zastanawiać się, co ona w ogóle tutaj robi? Śledziła nas? Jeśli tak, to dlaczego? Powinnam była się odezwać, czy zostać cicho? Uciec czy zostać? Płakać czy być przerażona?
-Harry-szepnęłam
Postanowiłam nie bać się jej. Jeśli nie ma kolejnego noża i jest sama, to nic mi nie będzie, prawda?
-A jednak umie gadać-zaśmiała się brązowowłosa
-Niespodzianka-powiedziałam ostro
Pewnie jest ode mnie starsza, ale to nie znaczy, że może tak do mnie mówić. Nie wiem kim jest, ale wiem kim jestem ja.
-Rough o niej wie?
Kolejna osoba, o której istnieniu nie wiedziałam. Będę musiała zrobić sobie listę pytań, na które nie znam odpowiedzi. Pierwszym będzie: Kim jest Rough?.
Harry milczał a ja wiedziałam, że Rachel wzięła to za 'nie'. Chcę stąd zniknąć. Wyjechać z dala od tej dziewczyny, od Hunter'a, od Ashton'a, od...od Harry'ego. Czemu gdy go nie znałam wszystko było ok? Ja, Dakota i Ashton tworzyliśmy świetną paczkę. Ja lubiłam swoją pracę i nie bałam się jej. Teraz każdy element mojego życia się zmienił.
-Savannah-poczułam jego ciepły oddech na moim uchu-jak ścisnę twoją rękę-uciekaj.
Nie zdążyłam zapytać o co chodzi kiedy Harry złapał moją dłoń i ścisnął ją, wydawałoby się, że najczulej jak tylko potrafi. Czemu mam uciekać? Jest tu ktoś jeszcze? Co może zrobić mi znajoma Harry'ego? Właściwie to chyba nie chciałam znać odpowiedzi. Będę posłuszna, chociaż tym razem.
-Rough się zdziwi jak mu o wszystkim powiem. Jeszcze nie otrząsnąłeś się po Jena'nie, czemu chcesz przechodzić przez stratę kogoś po raz kolejny?
-Nie powiesz mu.
-Bo co?
-Bo wypruje z ciebie wszystko to co masz w środku a twoje jebane serce wyślę Rough'owi pocztą, rozumiesz?-powiedział przez zaciśnięte zęby.
Nie wiem czemu ten cały Rough nie może się o mnie dowiedzieć, ale sądząc po tonie głosu Harry'ego ta sprawa jest poważna.
Dziewczyna ani trochę nie wzięła do siebie słów Styles'a. Furknęła i z kieszeni wyciągnęła mały nóż. Zrobiła krok w moją stronę, ale nie nie zareagowałam. Wpatrywałam się w nią z odrazą. Stanęła przede mną i patrzyła na mnie z góry. Dlaczego Harry nic nie robi? Dlaczego ja nic nie robię?!
-Jesteś bardzo ładna-powiedziała z uśmiechem-Trochę za ładna
Uśmiech zszedł z jej twarzy i wiedziałam po co był jej nóż. Jednym ruchem ręki rozcięła mój policzek i wtedy dostałam sygnał. "Uciekaj". Harry wyszarpał swoją dłoń i chwycił Rachel tak, że jej broń upadła na ziemię a ona była przygnieciona do ciała szatyna. "Uciekaj"-przypomniałam sobie i zaczęłam biec. Potykałam się o własne nogi i gałęzie. Gdzie mam biec? Ciemność lasu wcale nie pomagała mi w podjęciu decyzji.
Przejechałam dłonią po zranionej skórze i nawet w mroku mogłam dostrzec czerwoną ciecz, ale wtedy to nie było istotne. Mało interesowało mnie czy rozwaliła mi policzek szpecąc mnie na resztę życia, czy tylko lekko drasnęła. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Postanowiłam nie biec z nadzieją, że ten ktoś mnie nie usłyszy i pójdzie w inną stronę. Nadzieja matką głupich, jak to mówią. W pewnym momencie poczułam czyjeś dłonie na ustach i ten znajomy zapach. Harry. Odwróciłam się i wtuliłam się w niego. Emocje wzięły górę.
***
Harry powiedział mi, że Rachel już tutaj nie ma i zostawi nas...na jakiś czas. Znaleźliśmy samochód a Harry wyciągnął z niego apteczkę i opatrzył mi ranę. Obraliśmy kierunek do mojego domu. Przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem, właściwie sama nie wiem czemu.
-Jesteśmy-powiedział gdy dojechaliśmy
Światła w oknach mojego domu jeszcze się paliły więc tata i Jace pewnie jeszcze nie śpią.
-Wiesz, że chcę być mi to wytłumaczył?
-Nie ma co.
-Nie ma co? Ta dziewczyna prawie rzuciła we mnie nożem, zraniła mnie i powiedziała, cytuje: "Jeszcze nie otrząsnąłeś się po Jena'nie, czemu chcesz przechodzić przez stratę kogoś po raz kolejny?". Kim jest Rough? Kim jest do cholery ta cała Rachel?
-Mówienie ci tego nie ma sensu.
-Czemu?
-Co to zmieni? Wiedza cię uspokoi? Jeśli tak myślisz to się mylisz. Ta wiedza cię zabije, rozumiesz Sav? Zabije.
-Wiesz co dla mnie nie ma sensu? To wszystko. Mówisz mi, że jestem dla ciebie ważna. Zabierasz mnie w takie miejsce i mówisz mi o tak bolesnych dla ciebie rzeczach, a nie chcesz powiedzieć o tej dziewczynie. Mówisz, że wiedza mnie zabije, ale co innego już zaczęło to robić. Ty Harry. Ty mnie zabijasz. Zabijasz całe moje życie. Przez ciebie pojawił się Hunter, mój przyjaciel walczy o życie a przyjaciółka jest w ciąży z moim byłym, który jednocześnie chce mnie zniszczyć. A teraz pojawia się ktoś o kim nie miałam pojęcia i jeszcze bardziej mąci w mojej głowie. Chciałam ci pomóc, z całego serca tego pragnęłam, ale najwidoczniej nie umiem tego zrobić...nie umiem ci pomóc. Jeśli ty nie zrobisz pierwszego kroku, nikt nie zdoła tego zrobić.




*Jeśli przeczytałeś/aś napisz komentarz*




sobota, 10 maja 2014

Rozdział 14

W jego oczach widziałam bezradność. Boi się?
Powoli zaczęłam się do niego przybliżać. Chłopak niepewnie objął mnie w pasie a ja zarzuciłam ręce na jego ramiona. Przyłożyłam głowę do jego klatki i mogłam usłyszeć bicie jego serca...tak szybkie bicie. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Nie będę nawet próbować tłumaczyć, że będzie dobrze, bo wiem, że nie będzie. Harry przeciągnął strunę i mam nadzieję, że jest tego świadomy. Ash może przez niego umrzeć, ale ja mimo wszystko mu pomogę. Nie zostawię go, nie teraz.
-Harry, proszę zostaw tę sprawę. Oni się dowiedzą i...
-Wiem-szepnął
Zamkną go i nie będą nawet słuchać wyjaśnień. Dopiero teraz zaczęłam pojmować jak wiele nas łączy. To Hunter połączył nasze drogi. To on zleciła zabicie siostry Harry'ego. To przez niego Harry popadł w depresje. To przez niego przybył do szpitala mojego ojca. To przez niego teraz ma problemy.
-Savannah?
-Tak Harry?-zapytałam odsuwając się nieco i patrząc w jego oczy
-Wybaczysz mi to wszystko? Nie chcę znów zostać sam
-Nie zostaniesz, obiecuję. Jedźmy już.
Powoli zeszłam z jego kolan i usiadłam na swoim miejscu.
-Zasłoń oczy-szepnął i podał mi chustkę.
Zawiązałam materiał i oparłam głowę o szybę. Harry odpalił samochód i odjechał. Próbowałam nie myśleć o Dakocie siedzącej pewnie przy łóżku najbliższego przyjaciela. O niemal martwym sercu Ashton'a. O łzach Harry'ego. Dziwne, że za tak odległymi sprawami stoi ta sama osoba. Dziecko, nienawiść, strach. Gdy już zaczynałam wybaczać mu zdradę on niszczy moje życie po raz drugi.Wchodzi nieproszony z buciorami i zabija wszystko i wszystkich dookoła. Mści się i będzie robił to do czasu aż mnie zniszczy, ale ja się nie dam. Jest frajerem jeśli myśli, że mu się uda.
-Sav jesteśmy na miejscu-mówi Harry a ja chcę ściągnąć chustkę-Nie ściągaj. Musimy jeszcze kawałek przejść.
Usłyszałam jak zamykają się jego drzwi a otwierają moja. Poczułam jego dłoń na mojej.
-Chodź
Ostrożnie wysiadłam z auta czując pod nogami ziemię. Gdzie jesteśmy? Słyszałam świerkot ptaków, nic poza tym.
-Harry gdzie my jesteśmy?
-Zaraz zobaczysz-powiedział i lekko pociągnął mnie do siebie.
 Owinął mnie ramieniem w tali i zaczął prowadzić w nieznane. Ciekawość wzięła górę gdy usłyszałam cichy szum potoku. Wciągnęłam świeże powietrze do płuc i zatęskniłam za wakacjami we Francji gdy miałam je na co dzień. Jeździłam tam gdy jeszcze Jace z nami mieszkał, czyi dawno temu. Zawsze we dwoje pływaliśmy starą łódką naszego dziadka i liczyliśmy ryby na środku jeziora. Pamiętam jak mój brat wychylił się na daleko w wpadł do domu. Próbowałam go ratować, byłam przerażona, a on wtedy wypłynął na powierzchnię i śmiał się ze mnie. Czasami mi tego brakuje.
-Jesteśmy-szepnął mi do ucha i zdjął materiał z moich oczu.
Myślałam, że to co widzę jest snem. Małe jezioro pośrodku wielkiej polany, otoczonej drzewami. Z dala od wszelkiego zła. Po chwili spostrzegłam kraciasty koc przy brzegu i mają łąkę z kwiatami. Skąd Harry zna to miejsce?
-Tu jest...
-Pięknie, prawda?-dokończył za mnie
Uśmiech zawitał na mojej twarzy gdy spojrzałam w jego oczy. Nie było w nich tej ciągłej czerni. Teraz jest kimś innym. Teraz jest sobą.
Oboje położyliśmy się na trawie i wpatrywaliśmy się w niebo. Rozmawialiśmy przez długo godziny o tym co chcemy robić w przyszłości. Ja zostałam przy tym, że nadal chcę pracować w szpitalu a Harry chciałby napisać książkę. Nigdy nie podejrzewałabym, że to jest jego marzenie. Obiecał mi, że jedna z bohaterek będzie miała na imię Savannah. 
-Nie jest ci zimno? Zaczyna robić się chłodno.
-Odrobinę-naprawdę to było mi cholernie zimno
-Poczekasz tutaj? W aucie mam bluzę
Pokiwałam głową a on wstał i ruszył w stronę samochodu. Siedzenie tutaj bez niego nie jest przyjemne, a wręcz przerażające. Poczułam na sobie chłód inny niż wcześniej. Usiadłam i zaczęłam rozglądać się dookoła.. Nagle usłyszałam czyjeś kroki i śmiech za sobą. Ustałam na równe nogi a moje serca przyśpieszyło.
-Harry?!-zapytał głośno a w odpowiedzi dostałam głośniejszy śmiech znacznie bliżej. Kobieta.
Gdy stwierdziłam, że wszystko ucichło, usłyszałam jak ktoś nuci cichą melodię.
'Siała baba mak,
nie wiedziała jak,
a dziad wiedział,
nie powiedział,
a to było tak!'

Usłyszałam czyjś przerażliwy krzyk i zobaczyłam nóż wbity w ziemię tuż przy moich  stopach. Nie myśląc długo wzięłam go do ręki.
-Harry!-wrzasnęłam a on nagle wyłonił się zza drzew. Wypuściłam narzędzie i podbiegłam do niego.
-Co się stało?-zapytał wyraźnie wystraszony
-Ktoś tu jest-szepnęłam wtulając się bardziej w jego ciało
-Co? Kto?
Miałam odpowiedzieć gdy pośród drzew zobaczyłam dziewczynę. Stała tam i gapiła się nas z uśmiechem. Jej ciemne włosy niemal stopiły się w czernią lasu. Jedyne co mogło ją zdradzić to jej alabastrowa cera.
-Cześć Harry-powiedziała pewna siebie
Chłopak w mgnieniu oka odwrócił się i patrzył na nią z przerażeniem i złością.
-Rachel-syknął








 *Jeśli przeczytałeś/aś napisz komentarz*