sobota, 24 maja 2014

Rozdział 15

-Cześć Harry-powiedziała pewna siebie
Chłopak w mgnieniu oka odwrócił się i patrzył na nią z przerażeniem i złością.
-Rachel-syknął
Nie miałam zielonego pojęcia kim jest dziewczyna imieniem Rachel. Nie wiedziałam skąd Harry ją zna. Nigdy jej nie widziałam. Wiedziałam natomiast jedno: Ona i Harry zdecydowanie nie są przyjaciółmi. 
-Kim jest ta ślicznotka?-zapytałam robiąc krok w naszą stronę
-Nie zbliżaj się do niej. Po co w ogóle tu wróciłaś?
Na jej twarz zaczął skradać się uśmiech. Tak wstrętny i chytry uśmiech. Jak tak piękna dziewczyna możne tak bardzo przerażać ludzi? Nawet Harry'ego.
Zaczęłam zastanawiać się, co ona w ogóle tutaj robi? Śledziła nas? Jeśli tak, to dlaczego? Powinnam była się odezwać, czy zostać cicho? Uciec czy zostać? Płakać czy być przerażona?
-Harry-szepnęłam
Postanowiłam nie bać się jej. Jeśli nie ma kolejnego noża i jest sama, to nic mi nie będzie, prawda?
-A jednak umie gadać-zaśmiała się brązowowłosa
-Niespodzianka-powiedziałam ostro
Pewnie jest ode mnie starsza, ale to nie znaczy, że może tak do mnie mówić. Nie wiem kim jest, ale wiem kim jestem ja.
-Rough o niej wie?
Kolejna osoba, o której istnieniu nie wiedziałam. Będę musiała zrobić sobie listę pytań, na które nie znam odpowiedzi. Pierwszym będzie: Kim jest Rough?.
Harry milczał a ja wiedziałam, że Rachel wzięła to za 'nie'. Chcę stąd zniknąć. Wyjechać z dala od tej dziewczyny, od Hunter'a, od Ashton'a, od...od Harry'ego. Czemu gdy go nie znałam wszystko było ok? Ja, Dakota i Ashton tworzyliśmy świetną paczkę. Ja lubiłam swoją pracę i nie bałam się jej. Teraz każdy element mojego życia się zmienił.
-Savannah-poczułam jego ciepły oddech na moim uchu-jak ścisnę twoją rękę-uciekaj.
Nie zdążyłam zapytać o co chodzi kiedy Harry złapał moją dłoń i ścisnął ją, wydawałoby się, że najczulej jak tylko potrafi. Czemu mam uciekać? Jest tu ktoś jeszcze? Co może zrobić mi znajoma Harry'ego? Właściwie to chyba nie chciałam znać odpowiedzi. Będę posłuszna, chociaż tym razem.
-Rough się zdziwi jak mu o wszystkim powiem. Jeszcze nie otrząsnąłeś się po Jena'nie, czemu chcesz przechodzić przez stratę kogoś po raz kolejny?
-Nie powiesz mu.
-Bo co?
-Bo wypruje z ciebie wszystko to co masz w środku a twoje jebane serce wyślę Rough'owi pocztą, rozumiesz?-powiedział przez zaciśnięte zęby.
Nie wiem czemu ten cały Rough nie może się o mnie dowiedzieć, ale sądząc po tonie głosu Harry'ego ta sprawa jest poważna.
Dziewczyna ani trochę nie wzięła do siebie słów Styles'a. Furknęła i z kieszeni wyciągnęła mały nóż. Zrobiła krok w moją stronę, ale nie nie zareagowałam. Wpatrywałam się w nią z odrazą. Stanęła przede mną i patrzyła na mnie z góry. Dlaczego Harry nic nie robi? Dlaczego ja nic nie robię?!
-Jesteś bardzo ładna-powiedziała z uśmiechem-Trochę za ładna
Uśmiech zszedł z jej twarzy i wiedziałam po co był jej nóż. Jednym ruchem ręki rozcięła mój policzek i wtedy dostałam sygnał. "Uciekaj". Harry wyszarpał swoją dłoń i chwycił Rachel tak, że jej broń upadła na ziemię a ona była przygnieciona do ciała szatyna. "Uciekaj"-przypomniałam sobie i zaczęłam biec. Potykałam się o własne nogi i gałęzie. Gdzie mam biec? Ciemność lasu wcale nie pomagała mi w podjęciu decyzji.
Przejechałam dłonią po zranionej skórze i nawet w mroku mogłam dostrzec czerwoną ciecz, ale wtedy to nie było istotne. Mało interesowało mnie czy rozwaliła mi policzek szpecąc mnie na resztę życia, czy tylko lekko drasnęła. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Postanowiłam nie biec z nadzieją, że ten ktoś mnie nie usłyszy i pójdzie w inną stronę. Nadzieja matką głupich, jak to mówią. W pewnym momencie poczułam czyjeś dłonie na ustach i ten znajomy zapach. Harry. Odwróciłam się i wtuliłam się w niego. Emocje wzięły górę.
***
Harry powiedział mi, że Rachel już tutaj nie ma i zostawi nas...na jakiś czas. Znaleźliśmy samochód a Harry wyciągnął z niego apteczkę i opatrzył mi ranę. Obraliśmy kierunek do mojego domu. Przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem, właściwie sama nie wiem czemu.
-Jesteśmy-powiedział gdy dojechaliśmy
Światła w oknach mojego domu jeszcze się paliły więc tata i Jace pewnie jeszcze nie śpią.
-Wiesz, że chcę być mi to wytłumaczył?
-Nie ma co.
-Nie ma co? Ta dziewczyna prawie rzuciła we mnie nożem, zraniła mnie i powiedziała, cytuje: "Jeszcze nie otrząsnąłeś się po Jena'nie, czemu chcesz przechodzić przez stratę kogoś po raz kolejny?". Kim jest Rough? Kim jest do cholery ta cała Rachel?
-Mówienie ci tego nie ma sensu.
-Czemu?
-Co to zmieni? Wiedza cię uspokoi? Jeśli tak myślisz to się mylisz. Ta wiedza cię zabije, rozumiesz Sav? Zabije.
-Wiesz co dla mnie nie ma sensu? To wszystko. Mówisz mi, że jestem dla ciebie ważna. Zabierasz mnie w takie miejsce i mówisz mi o tak bolesnych dla ciebie rzeczach, a nie chcesz powiedzieć o tej dziewczynie. Mówisz, że wiedza mnie zabije, ale co innego już zaczęło to robić. Ty Harry. Ty mnie zabijasz. Zabijasz całe moje życie. Przez ciebie pojawił się Hunter, mój przyjaciel walczy o życie a przyjaciółka jest w ciąży z moim byłym, który jednocześnie chce mnie zniszczyć. A teraz pojawia się ktoś o kim nie miałam pojęcia i jeszcze bardziej mąci w mojej głowie. Chciałam ci pomóc, z całego serca tego pragnęłam, ale najwidoczniej nie umiem tego zrobić...nie umiem ci pomóc. Jeśli ty nie zrobisz pierwszego kroku, nikt nie zdoła tego zrobić.




*Jeśli przeczytałeś/aś napisz komentarz*




sobota, 10 maja 2014

Rozdział 14

W jego oczach widziałam bezradność. Boi się?
Powoli zaczęłam się do niego przybliżać. Chłopak niepewnie objął mnie w pasie a ja zarzuciłam ręce na jego ramiona. Przyłożyłam głowę do jego klatki i mogłam usłyszeć bicie jego serca...tak szybkie bicie. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Nie będę nawet próbować tłumaczyć, że będzie dobrze, bo wiem, że nie będzie. Harry przeciągnął strunę i mam nadzieję, że jest tego świadomy. Ash może przez niego umrzeć, ale ja mimo wszystko mu pomogę. Nie zostawię go, nie teraz.
-Harry, proszę zostaw tę sprawę. Oni się dowiedzą i...
-Wiem-szepnął
Zamkną go i nie będą nawet słuchać wyjaśnień. Dopiero teraz zaczęłam pojmować jak wiele nas łączy. To Hunter połączył nasze drogi. To on zleciła zabicie siostry Harry'ego. To przez niego Harry popadł w depresje. To przez niego przybył do szpitala mojego ojca. To przez niego teraz ma problemy.
-Savannah?
-Tak Harry?-zapytałam odsuwając się nieco i patrząc w jego oczy
-Wybaczysz mi to wszystko? Nie chcę znów zostać sam
-Nie zostaniesz, obiecuję. Jedźmy już.
Powoli zeszłam z jego kolan i usiadłam na swoim miejscu.
-Zasłoń oczy-szepnął i podał mi chustkę.
Zawiązałam materiał i oparłam głowę o szybę. Harry odpalił samochód i odjechał. Próbowałam nie myśleć o Dakocie siedzącej pewnie przy łóżku najbliższego przyjaciela. O niemal martwym sercu Ashton'a. O łzach Harry'ego. Dziwne, że za tak odległymi sprawami stoi ta sama osoba. Dziecko, nienawiść, strach. Gdy już zaczynałam wybaczać mu zdradę on niszczy moje życie po raz drugi.Wchodzi nieproszony z buciorami i zabija wszystko i wszystkich dookoła. Mści się i będzie robił to do czasu aż mnie zniszczy, ale ja się nie dam. Jest frajerem jeśli myśli, że mu się uda.
-Sav jesteśmy na miejscu-mówi Harry a ja chcę ściągnąć chustkę-Nie ściągaj. Musimy jeszcze kawałek przejść.
Usłyszałam jak zamykają się jego drzwi a otwierają moja. Poczułam jego dłoń na mojej.
-Chodź
Ostrożnie wysiadłam z auta czując pod nogami ziemię. Gdzie jesteśmy? Słyszałam świerkot ptaków, nic poza tym.
-Harry gdzie my jesteśmy?
-Zaraz zobaczysz-powiedział i lekko pociągnął mnie do siebie.
 Owinął mnie ramieniem w tali i zaczął prowadzić w nieznane. Ciekawość wzięła górę gdy usłyszałam cichy szum potoku. Wciągnęłam świeże powietrze do płuc i zatęskniłam za wakacjami we Francji gdy miałam je na co dzień. Jeździłam tam gdy jeszcze Jace z nami mieszkał, czyi dawno temu. Zawsze we dwoje pływaliśmy starą łódką naszego dziadka i liczyliśmy ryby na środku jeziora. Pamiętam jak mój brat wychylił się na daleko w wpadł do domu. Próbowałam go ratować, byłam przerażona, a on wtedy wypłynął na powierzchnię i śmiał się ze mnie. Czasami mi tego brakuje.
-Jesteśmy-szepnął mi do ucha i zdjął materiał z moich oczu.
Myślałam, że to co widzę jest snem. Małe jezioro pośrodku wielkiej polany, otoczonej drzewami. Z dala od wszelkiego zła. Po chwili spostrzegłam kraciasty koc przy brzegu i mają łąkę z kwiatami. Skąd Harry zna to miejsce?
-Tu jest...
-Pięknie, prawda?-dokończył za mnie
Uśmiech zawitał na mojej twarzy gdy spojrzałam w jego oczy. Nie było w nich tej ciągłej czerni. Teraz jest kimś innym. Teraz jest sobą.
Oboje położyliśmy się na trawie i wpatrywaliśmy się w niebo. Rozmawialiśmy przez długo godziny o tym co chcemy robić w przyszłości. Ja zostałam przy tym, że nadal chcę pracować w szpitalu a Harry chciałby napisać książkę. Nigdy nie podejrzewałabym, że to jest jego marzenie. Obiecał mi, że jedna z bohaterek będzie miała na imię Savannah. 
-Nie jest ci zimno? Zaczyna robić się chłodno.
-Odrobinę-naprawdę to było mi cholernie zimno
-Poczekasz tutaj? W aucie mam bluzę
Pokiwałam głową a on wstał i ruszył w stronę samochodu. Siedzenie tutaj bez niego nie jest przyjemne, a wręcz przerażające. Poczułam na sobie chłód inny niż wcześniej. Usiadłam i zaczęłam rozglądać się dookoła.. Nagle usłyszałam czyjeś kroki i śmiech za sobą. Ustałam na równe nogi a moje serca przyśpieszyło.
-Harry?!-zapytał głośno a w odpowiedzi dostałam głośniejszy śmiech znacznie bliżej. Kobieta.
Gdy stwierdziłam, że wszystko ucichło, usłyszałam jak ktoś nuci cichą melodię.
'Siała baba mak,
nie wiedziała jak,
a dziad wiedział,
nie powiedział,
a to było tak!'

Usłyszałam czyjś przerażliwy krzyk i zobaczyłam nóż wbity w ziemię tuż przy moich  stopach. Nie myśląc długo wzięłam go do ręki.
-Harry!-wrzasnęłam a on nagle wyłonił się zza drzew. Wypuściłam narzędzie i podbiegłam do niego.
-Co się stało?-zapytał wyraźnie wystraszony
-Ktoś tu jest-szepnęłam wtulając się bardziej w jego ciało
-Co? Kto?
Miałam odpowiedzieć gdy pośród drzew zobaczyłam dziewczynę. Stała tam i gapiła się nas z uśmiechem. Jej ciemne włosy niemal stopiły się w czernią lasu. Jedyne co mogło ją zdradzić to jej alabastrowa cera.
-Cześć Harry-powiedziała pewna siebie
Chłopak w mgnieniu oka odwrócił się i patrzył na nią z przerażeniem i złością.
-Rachel-syknął








 *Jeśli przeczytałeś/aś napisz komentarz*


sobota, 3 maja 2014

Rozdział 13

Nie mogłam uwierzyć w to wszystko. W tamtym momencie nie interesowało mnie to co zrobił Ash. Jest dla mnie ważny i nie zostawię go teraz.
-Jedziemy do szpitala-oznajmiłam i zbiegłam na dół.
Chwyciłam z wieszaka płaszcz i otworzyłam drzwi po czym w coś uderzyłam...a raczej kogoś.
-Co robicie?-to był mój ojciec
-Ashton jest w szpitalu musimy do niego jechać-wytłumaczyła Dakota, która już stała za mną.
-Co się stało?-zapytał wyraźnie wystraszony. Mój tata i Ash naprawdę się lubili. Często piliśmy razem piwo i żartowaliśmy
-Nie wiemy-co ze mnie za córka? Okłamuję własnego ojca, ale przecież nie powiem mu, że mój przyjaciel-oszust został otruty Atropiną prawdopodobnie przez jednego z moich pacjentów, który zmusza mnie bym mówiła, że się z nim spotykam.
***
-Ashton Emerson-powiedziałam do kobiety w okienku
-Jesteście rodziną?
-Nie, przyjaciółmi.
-Więc nie mogę was wpuścić
Ona sobie chyba żarty robi? Ash nie ma tutaj rodziny. My jesteśmy mu najbliżsi.
-Posłucha mnie teraz pani bardzo uważnie-ton mojego brata wcale nie należał do miłych. Czy gdyby wiedział co on zrobił też by się tak zachował?-dzwoniono do nas byśmy przyjechali. Emerson nie ma tutaj bliskich. Gdyby ich miał to oni by tutaj byli
Kobieta w białym kitlu spojrzała na mnie a ja niemal błagałam wzrokiem.
-No dobrze. Pan Emerson leży w sali 261 na drugim piętrze
-Dziękuje-rzuciłam i pobiegłam do windy.
Nacisnęłam guzik i wydawało mi się, że czekam wieczność. Nagle drzwi windy otworzyły się a my wsiedliśmy. Drugie piętro, sala 261, powtarzałam w myślach.
Znaleźliśmy pokój w którym leży Ash i dostaliśmy pozwolenie na wejście, pod warunkiem, że wejdziemy osobno. Jace nie miał potrzeba go widzieć, bo nawet go nie znał. Dakota weszła pierwsza. Oboje z bratem usieliśmy na ławce obok drzwi. Czekanie było dla mnie udręką. Atropina to nie lek na ból gardła. Jeśli ten KTOŚ podał Ashton'owi za dużą dawkę on może umrzeć a na pewno pozostanie w śpiączce przez długi czas. Po dosłownie 10 minutach zobaczyłam otwierające się drzwi i Dakotę z rozmytym makijażem. Dziewczyna usiadła obok Jace i wpatrując się tępo w ścianę powiedziała:
-Idź
Niepewna tego co zobaczę wstałam i weszłam do środka. Widok tak bliskiej mi osoby, podpiętej do tylu kabli, łamał moje serce. Usiadłam na krześle obok łóżka i złapałam Ash'a za rękę.
-Będzie dobrze-szepnęłam i poczułam jak lekko ściska moją dłoń
-Słyszysz mnie?-I znów ten sam gest
-Harry ci to zrobił? Jeden na tak. Dwa na nie
Czekałam chwilę aż dostałam odpowiedź. Jeden uścisk. Harry otruł Ashton'a, ale czemu? Co on mu do jasnej cholery zrobił? Przecież groził Hunter'owi nie Ashton'owi. Jak on mógł go tknąć.
-Będzie dobrze. Wyjdziesz z tego-czemu właśnie powiedziałam coś w co sama nie wierzę?
Nagle Ash dwa razy ścisnął moją dłoń. Nie.
-Tak Ash, będzie dobrze-szepnęłam i pocałowałam go w czoło.
***
Wzięłam sobie na cel, że nie powiem nikomu, iż podejrzewam Harry'ego o to wszystko. Sama to z niego wyciągnę. Będę udawać, że lekarze nie wiedzą co mu jest. Powiem, że nie wiadomo czy przeżyje i zobaczę jak zareaguje. Obmyślanie mojego planu przerwał telefon. Byłam pewna, że mają jakieś wieści o Ashton'ie, ale gdy na wyświetlaczu pojawiło się imię Harry nie wiedziałam co myśleć. Odebrałam.
-Cześć
-Hej Savannah. Ja umm...chciałbym cię dzisiaj gdzieś zabrać.
-Przecież dzisiaj mamy terapię.
-Tata ci nie powiedział? Już nie chodzę-słyszałam szczęście w jego głosie
Nie, ojciec mi nie powiedział. Czemu pozwolili mu przerwać?
-To świetnie -muszę poudawać-Gdzie pojedziemy?
-Niespodzianka
-Ale jak mam się ubrać?
-Wygodnie
Gokarty, wspinaczka czy coś w tym stylu?
-Będę za dwie godziny
-Dobrze. Pa Harry.
Dwie godziny? Ok. Podeszłam do szafy i zaczęłam przegrzebywać ubrania. Znalazłam wygodne czarne jeansy i bluzkę na ramiączka. Chyba może być. Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Czas zacząć szopkę. Kiedy byłam gotowe zajrzałam do pokoju Jace'a. W domu były dwa wolne pokoju więc postanowił wyremontować jeden z nich.
-Jace wychodzę
-Gdzie?-zapytał schodząc z drabiny
-Idę spotkać się z Harry'm
-Sav...
-Nic mi nie będzie-powiedziałam z uśmiechem-pa
Wyszłam z jego pokoju a po domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Harry. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Stał tam uśmiechając się do mnie. Miał na sobie czarną koszulkę i spodnie tego samego koloru.
-Idziemy?-zapytał
-Tak
Zamknęłam za sobą drzwi i podążyłam za Styles'em do auta. Otworzył mi drzwi a ja wsiadłam i zapięłam pas. Patrzyłam jak idzie na swoje miejsce a po chwili już jechaliśmy do...właściwie to nie wiem gdzie. Siedzieliśmy cicho a jedyny słyszalny dźwięk do cicha melodia w radiu.
-Sav możemy porozmawiać o tym co się wczoraj stało?
-O czym konkretnie?
-No wiesz o pocałunku.
-Ah
-Jeśli się pospieszyłem to przepraszam.
-Nie masz za co przepraszać. Było...miło-uśmiechnęłam się patrząc w jego stronę-Powiesz gdzie mnie zabierasz?
-Nie, to niespodzianka. Byłbym zapomniał-powiedział zjeżdżając na pobocze- Zasłoń oczy-powiedział podając mi chustkę
-Po co?
-To ma być niespodzianka a jeśli tego nie zrobisz to za szybko wszystko zobaczysz
-Ok
Wzięłam materiał i bezskutecznie próbowałam go zawiązać. Nagle poczułam jak ktoś zabiera mi chustkę i sam powoli zawiązuje ją na moich oczach.
-Dziękuje- szepnęłam
-Nie ma za co-usłyszałam niebezpiecznie blisko mnie.
Nagle poczułam na swoich wargach jego usta. Zapomniałam o tym, że miałam grać i zatraciłam się w pocałunku. Wplątałam dłonie w jego włosy a on objął mnie w tali. Poczułam jak odpina mi pas i przeciąga na swoje kolana. Pogłębił i tak już namiętny pocałunek.
-To miała być ta moja niespodzianka? Seks na środku pola, w aucie i z zawiązanymi oczami?-zapytałam rozbawiona
-Nie-on również nie zaśmiał. Zdjął na moment opaskę i patrząc mi w oczy powiedział-jesteś dla mnie ważna. Cholernie ważna.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Skoro jestem dla niego ważna to dlaczego krzywdzi mojego przyjaciela, chyba przyjaciela. Dlaczego Ash? Dlaczego nie Hunter?
-Powiedz coś-poprosił
-Ale co? Boję się.
-Czego?-zapytał odgarniając kosmyk moich włosów za ucho
-Że kiedyś cię stracę -przestałam grać. Mówiłam całą prawdę. Bałam się go stracić. Bałam się znów zostać sama-Też jesteś dla mnie ważny.
-Przepraszam-powiedział i spuścił głowę
-Za co?
-To ja otrułem Ashton'a?
-Wiem, ale dlaczego?
-Savannah on...on zabił Jena'e. Wtedy gdy odwiozłem cię do domu pojechałem do niego, wiedziałem gdzie mieszka. Dureń nawet nie zamknął drzwi. Spał na kanapie a ja po prostu wstrzyknąłem mu Atropinę.
 -Co? Nie. On ją kochał
-Kochał, to prawda. Powiedział ci, że był w gangu, tak? Dostali polecenie, żeby zabić dziewczynę, która o tamtej godzinie będzie szła tamtą drogą. Upatrzyli sobie ją, a mu nie chcieli o tym powiedzieć. Rozkazali by to on zabił...i zrobił to. Ashton zabił moją siostrę.
-Skąd o tym wiesz?-chciałam zejść z jego kolan, ale mi na to nie pozwolił
-Hunter, to on kazał mu to zrobić
-Przecież Hunter mieszkał wtedy w Paryżu.
-Ma siostrę w Anglii. Przyjechał tutaj. Tak odciągnąłem go wtedy od twojego domu. Zapytałam czy zna Jena'e Styles...znał-w jego oczach zaczęły wzbierać się łzy.
-Harry
-Hunter wrócił. Chcę się mścić za to, że odeszłaś. Ash był blisko ciebie a ja nie pozwolę by coś ci się stało. Nie pozwolę być skończyła jak moja siostra. Nie pozwolę, rozumiesz?



------------------------------------------------------------------------------
Dawajcie komentarze