niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 23

Wybiegłam z samochodu razem z Harry'm i pognaliśmy w stronę drzwi, które były lekko uchylone. Weszłam do środka i zamarłam. Krew. Czerwona, gęsta ciecz na podłodze i ścianach. Odciski rąk na kremowej tapecie.
-Tato!- krzyknęłam przerażona i zaczęłam biec śladami krwi.
Schody na górę były śliskie i całe przesączone ciemną substancją. Gdy byłam na górze zobaczyłam postać osuwającą się na podłogę.
-Harry!- wrzasnęłam płaczliwym głosem i podeszłam do ojca. Nóż wbity w jego brzuch nie zwiastowały niczego dobrego. Mężczyzna był przytomny, ale tracił siły z każdą sekundą. Nagle Harry znalazł się przy mnie z telefonem w ręku. Dzwoniąc na pogotowie kazał mi uciskać ranę. Cały czas mówiłam coś do taty byleby tylko nie zasnął. Widziałam przerażenie w oczach Harry'ego gdy patrzył na moje zakrwawione dłonie. Gdy ja czekałam na pomoc on sprawdził dom by upewnić się, że jesteśmy sami.
W końcu usłyszałam dźwięk syren, a po chwili lekarze wpadli do mojego domu. Harry przyprowadził ich do nas. Od razu zabrali mojego ojca, nie chcieli mi nawet powiedzieć co z nim będzie. Nie pozwolili mi z nimi jechać. Zostawili mnie z mętlikiem w głowie. Ashton to zrobił? Chciał zabić kogoś kto go lubił i kto mu ufał?
W pewnym momencie pojawili się przede mną funkcjonariusze policji. Mówili coś do mnie, ale ich słowa w ogóle nie docierały do mojej głowy. Siedziałam na drewnianych panelach brudna od krwi. Harry klęczał tuż obok mnie, trzymając moją dłoń.
-Sav policja chcę z tobą porozmawiać- szepnął do mojego ucha.
Chcą rozmawiać o próbie zabójstwa mojego taty? Nie muszą wszczynać śledztwa, bo ja doskonale wiem kto to zrobił.
-Savannah, proszę cię powiedz, że byłem dziś z tobą. Oni myślą... oni myślą, że to ja.
Oprzytomniałam i spojrzałam na policję. Wysoki szatyn stał przede mną lustrując moją osobę swoimi niebieskimi oczami.
-Czy pan Styles był dziś z panią?- zapytał
-Tak- szepnęłam- Był ze mną od wczorajszego wieczoru. Ashton Emerson i Hunter Devoux ich sprawdźcie. Wysłali mi SMS'a by mój ojciec na siebie uważał. Oni to zrobili.
Zrobiłam to co Ash i Hunter mi zrobili. Zdradziłam ich. To co robią wymyka nam się spod kontroli i sami nie wiemy jak mamy to uspokoić. Zranienie mojego ojca było ponad wszystko to co wcześniej zrobili. Zabijają na prawo i lewo, krzywdzą innych tylko po to by dopiec mi i Harry'emu.
-Musimy jechać do szpitala- powiedziałam nagle i wstałam z podłogi. Moje łzy mieszały się z krwią najbliższej mi osoby. Moje życie a dnia na dzień przeradza się w coraz to większy koszmar a ja nie wiem jak temu zaradzić. Nie umiem nam pomóc. Nie umiem pomóc samej sobie.
-Chodź Savannah- powiedział Harry i złapał mnie za rękę splatając nasze palce.

***
<muzyka>
Niemal wbiegłam do szpitalnej recepcji. Próbowałam wydusić z siebie porządne zdanie, ale nie mogłam.
-Jasper Heard- powiedział za mnie Harry
-Jesteście z rodziny?- zapytała kobieta w stroju pielęgniarki
-Jestem jego córką- wytłumaczyłam
-Pan Heard przechodzi w tym momencie poważną operacje. Proszę poczekać na korytarzu.
-W jakim jest stanie?- dopytywałam
-Nie wiem nic o stanie zdrowie pacjenta. Proszę poczekać na lekarza.
Zrezygnowana usiadłam obok drzwi prowadzących do sali operacyjnej. Harry nie odstępował mnie ani na krok. Był dla mnie wsparciem, nawet gdy siedział cicho z dłonią na moim kolanie.
Wyciągnęłam telefon i znalazłam numer do Ashton'a.
-Co robisz?- zapytał Styles
-Muszę mu coś powiedzieć
-Halo- odezwał się Ash
-Szczęśliwy jesteś?- zapytałam
-Nie wiesz nawet jak bardzo. Zniszczę ciebie i tego świra.
-Czemu ty to robisz?
-Pomyśl Sav- powiedział cicho lecz tak bym mogła go usłyszeć
-Skończycie w piekle. Ty i Hunter.
-Kochanie, my już tu jesteśmy- powiedział i się rozłączył
Jakim cudem on i Hunter znów się kumplują? Jakim cudem Ashton zamienił się w kogoś takiego? Jakim cudem nadal ich nie złapali?
Moje przemyślenia przerwał lekarz wychodzący z sali. Wstałam i szybko do niego podeszłam.
-Co z nim? Jestem jego córką.
-Najbliższe godziny będą decydujące, ale... sądzę, że powinni się państwo pożegnać. Jego stan jest bardzo poważny. Dostał trzy ciężkie klucia w brzuch, co uszkodziło płuco. Udało się nam zatamować krwawienie, ale narząd nie jest sprawny. Podaliśmy mu środki przeciwbólowe, by mogła się pani z nim pożegnać. Gdy będzie bardzo cierpiał, podamy mu lek, od którego nie będzie czuł bólu i zaśnie. Bardzo mi przykro. Robiliśmy co w naszej mocy by uratować pana Jasper'a.
Nogi się pode mną ugięły a całe życie runęło mi na głowę. Stracę go. Przylgnęłam plecami do ściany i osunęłam się na ziemię. Zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać nie oszczędzając ani jednej łzy. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. To był Harry. Przyciągnął mnie do siebie i zamknął w uścisku. Widziałam łzy w jego oczach. Był jedyną osobą, której mogę teraz ufać i która może mi pomóc.
-Chodź tam ze mną- szepnęłam
-Dobrze
Oboje wstaliśmy i weszliśmy do sali w której leżał mój tata. Był przytomny. Na urządzeniu przy jego łóżku widziałam jak słabo pracuje jego serce. Złapałam Harry'ego za rękę i podeszliśmy bliżej. Usiadłam na krześle łapiąc dłoń mężczyzny.
-Tato- szepnęłam
-Masz o nią dbać- mężczyzna zwrócił się do Harry'ego.- Masz ją chronić i traktować najlepiej jak tylko potrafisz, rozumiesz?
-Tak, proszę pana.
Pierwszy raz powiedział do niego na pan. Zawsze używał jego imienia, albo mówił po prostu 'ty'.
-Savannah, dziecko. Uważaj na siebie. Trzymaj się Harry'ego. W szufladzie biurka w szpitalu jest mój testament. Zadzwoń do Jace'a i powiedz o mojej śmierci. Powiedz mu, że go kochałem. Ciebie też kocham.- powiedziałam zamykając oczy z bólu- Będzie dobrze, słyszysz? Jesteś silna. Oboje dacie sobie radę.
-Tato, przepraszam. Mogłam od razu powiedzieć ci o tym wszystkim. Zostałbyś w szpitalu i wszystko było dobrze.
-Sav ja o wszystkim wiedziałem. Wiedziałem, że Ashton i Hunter mogą być pod domem. Chciałem cię chronić
-Co takiego?
-Harry ci później wyjaśni.
W tym momencie do sali wszedł lekarz. Powiedział, że muszą podać lek, po którym mój tata zaśnie i już się nie obudzi. Podszedł do niego, ze strzykawki wtłoczył bezbarwną substancje w żyły. Jego oczy zaczęły się zamykać. Poluźnij uchwyt na mojej dłoni i resztkami sił wyszeptał:
-Kocham cię
I zasnął. Moje serce łamało się na dźwięk urządzenia pokazującego ciągłą linię. Nachyliłam się nad martwym już ciałem ojca i przytuliłam go.
-Też cię kocham, tato.


------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział nie jest za długi, ale zdecydowanie mi się podoba. Do dzisiejszego ranka nie wiedziałam czy ojciec Sav zginie czy nie. Ostatecznie go uśmierciłam. Podoba się Wam?

16 komentarzy:

  1. Rozdział jest Boski *__* Popłakałam się :)
    życzę weny
    @LenneSwag

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryczę :'(( Ale to był świetny rozdział <3 Wierzę, że Hazza uchroni Sav, a ona jego. czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Płacze super rozdzial ale smutny:'( :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwaga uwaga! Kazdy pali znicz! [*] ten rozdzial zdecydowanie nalezy do moich ulubionych i znowu byla muzyczka! *dziki taniec radości*!;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Boshe płacze :'( Świetny :) Kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rycze kocham genialny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Płacze super rozdział :) :')

    OdpowiedzUsuń
  8. :"( :') super rozdział czekam z niecierpliwością na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. O boze. Jak moglas. Ryyycze! Zapierdole Ashton'a!! Skurwiel jebany. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy next zrabisty rozdział

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajeeeseisty rozdział kocham kocham kiedy next

    OdpowiedzUsuń
  12. Znów się poryczałam. Jak ty to robisz? Jak udaje ci się pokazać tyle emocji w kilku zdaniach. Pogratulować talentu.

    OdpowiedzUsuń