Przeczytajcie proszę notkę pod rozdziałem, bo jest ważna.
Rozdział dedykuję Hani (w trakcie czytania będziesz wiedziała dlaczego :) )
Nowy dom to idealne miejsce do zaczęcia nowego życia. Mamy dwa konie, dużą farmę z pięknym ogrodem i siebie nawzajem. Minęły dwa miesiące. Andy doniósł nam, że Rough zniknął, a Hunter wpadł w ręce policji. Nie wiemy jeszcze co z Ashton'em, ale podejrzewamy, że wyjechał z kraju. Nikt go nie widział. Dakota oficjalnie jest z moim bratem. Widać, że oboje są szczęśliwi. Za kilka dni do nas przyjadą. Andy ostatecznie zakończył związek z Sally... i dobrze. Z Harry'm zaczęliśmy mówić sobie o wszystkim... dosłownie. Nie mamy żadnych nawet najmniejszych tajemnic. Mogę z nim rozmawiać jak złamany ze złamanym. Oboje jesteśmy złamanie. Cierpimy każdego dnia, jednak pomagamy sobie. Co noc, od śmierci mojego taty budzę się w nocy z krzykiem i płaczem. Widzę jak Ashton go zabija, a później dopada Harry'ego, Jace'a i Dakotę. Co noc widzę jak człowiek, który kiedyś był dla mnie jak brat, odbiera mi osoby, które tak bardzo kocham. Wtedy Styles przyciąga mnie do siebie i uspakaja. Całuje mnie w czoło i mówi, że jest i zawsze będzie przy mnie. Ufam mu i wierzę, że nie kłamie. Jest dla mnie wszystkim, tak samo jak ja jestem wszystkim dla niego. Jeśli on zginie, ja również.
Siedziałam na schodkach prowadzących na werandę i patrzyłam jak Harry przygotowuje Salvadora do jazdy. On naprawdę kocha tego konia. W końcu wsiadł na niego i podjechał pod dom.
-Chcesz się przejechać?- zapytał
-Wiesz, że nie umiem jeździć i boję się tych zwierząt. Zgodziłam się tylko dla ciebie- zaśmiałam się
-Będę go prowadził
Spojrzałam na niego, na ten jego wyraz twarzy. Co mi szkodzi, najwyżej złamie rękę.
-Dobrze
Wstałam ze schodów i podeszłam do konia. Harry zsiadł z niego i pomógł mi wejść. Chłopak chwycił lejce i zaczął prowadzić Salvadora.
-Pogłaszcz go... czuje, że się boisz
Wykonałam ten gest i niemal od razu się wyluzowałam. Harry tu jest i nie da mi spaść. Nawet gdy będę lecieć, on mnie złapie.
Czy myśleliśmy o małżeństwie? Nie. Będąc tutaj, mają własny, ogromny dom tak naprawdę tego nie chcemy. Nie potrzebujemy papierka do szczęścia. Matka Harry'ego pytała, czy planujemy dzieci. Według mnie nie, ale Harry chce je mieć. Nie teraz, ale kiedyś. Boję się tego. Co jeśli ktoś z naszych wrogów wróci? Nie możemy pozwolić by nasze dziecko było w takim niebezpieczeństwie. Nie chcę go.
Stałam właśnie w kuchni i przez okno zerkałam, jak Harry robi coś w stajni. Nagle odezwał się mój telefon. SMS od numeru zastrzeżonego. Wspomnienia wróciły. Zaczęłam się bać.
-Trzeba uważać na ostre narzędzia- przeczytałam
Co? Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie zobaczyłam niebezpieczeństwa. Spojrzałam na stajnie i zobaczyłam jak Harry idzie do domu z rozciętą ręką. Serce zaczęło walić mi szybciej. Ktoś tu jest, obserwuje nas! Kto napisał tą wiadomość?!
Wybiegłam z kuchni i otworzyłam drzwi. Przedramię Styles'a było rozcięte na całej długości.
-Co się stało?!
-Kosa spadła ze ściany, tak nagle. Gdybym się nie odsunął, odcięłaby mi głowę!
Pociągnęłam go do salonu i zabandażowałam rękę. Na szczęście nie jest potrzebne zszycie.
-Harry nie chcę histeryzować, ale dostałam SMS'a, który można powiedzieć, że przewidział to, co się stało.
-Co dokładnie?
-'Trzeba uważać na ostre narzędzia'
Harry wstał i wyjrzał przez okno. Znów się zaczyna? Znów będziemy żyć w strachu? Nie chcę znów uciekać. Jak ktokolwiek nas tu znalazł? Adresy mają tylko cztery osoby. Nawet moja matka nie wie gdzie teraz mieszkam. Śledzą nas?
-Mówiłaś komuś gdzie mieszkamy?- zapytał ostro
-Nie
-To jak nas znaleźli?!
Pchnął mnie na ścianę, a ja uderzyłam o nią głową z taką siłą, że aż zabolało. Trzymał mnie za nadgarstki i patrzył w oczy, jak na pierwszym spotkaniu w szpitalu... jak na wroga, jak na kogoś kogo chce zabić. Wiem, że teraz jest w stanie mnie skrzywdzić. Muszę zachować spokój.
-Harry puść mnie- powiedziałam cicho, ale pewnie.
Ani drgnął. To jedna z tych chwil, kiedy znika, a na jego miejscu pojawia się potwór. Bezlitosny i nieobliczalny.
-Kochanie, puść mnie.
W jego oczach pojawił się dawny on, ale niemal od razu zniknął. Mnie nawiedzają koszmary, a Harry'ego to. Zapomina kim jest, kim ja jestem. Ma mnie za zupełnie inną osobę, jakby wcale mnie nie znał. Czy coś takiego zalicza się do chorób psychicznych? Mój ojciec stwierdziłby, że ewidentnie jest chory, ale ja sądzę, że to od tych wszystkich ostatnich wydarzeń. To minie. Nie będę mu tego wypominać, bo jak osoba chora psychicznie może wypominać innej takiej osobie, jej błędy. Tak, ja też zachorowałam. Depresja to poważna choroba, może nawet kiedyś przez to oszaleję, albo już zwariowałam.
-Harry, to mnie boli- szepnęłam nie ujawniając strachu, wtedy pomyśli, że ma przewagę
Raz, dwa, trzy, wrócił. Jest! Puścił moje ręce i osunął się na ziemię, opierając głowę o mój brzuch. Oddychał szybko, szybciej niż zwykle. Ukucnęłam i objęłam go.
-Jestem potworem. Lepiej by było gdyby mnie zabili.... gdybyśmy wszyscy byli martwi.
-Trzeba uważać na ostre narzędzia- przeczytałam
Co? Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie zobaczyłam niebezpieczeństwa. Spojrzałam na stajnie i zobaczyłam jak Harry idzie do domu z rozciętą ręką. Serce zaczęło walić mi szybciej. Ktoś tu jest, obserwuje nas! Kto napisał tą wiadomość?!
Wybiegłam z kuchni i otworzyłam drzwi. Przedramię Styles'a było rozcięte na całej długości.
-Co się stało?!
-Kosa spadła ze ściany, tak nagle. Gdybym się nie odsunął, odcięłaby mi głowę!
Pociągnęłam go do salonu i zabandażowałam rękę. Na szczęście nie jest potrzebne zszycie.
-Harry nie chcę histeryzować, ale dostałam SMS'a, który można powiedzieć, że przewidział to, co się stało.
-Co dokładnie?
-'Trzeba uważać na ostre narzędzia'
Harry wstał i wyjrzał przez okno. Znów się zaczyna? Znów będziemy żyć w strachu? Nie chcę znów uciekać. Jak ktokolwiek nas tu znalazł? Adresy mają tylko cztery osoby. Nawet moja matka nie wie gdzie teraz mieszkam. Śledzą nas?
-Mówiłaś komuś gdzie mieszkamy?- zapytał ostro
-Nie
-To jak nas znaleźli?!
Pchnął mnie na ścianę, a ja uderzyłam o nią głową z taką siłą, że aż zabolało. Trzymał mnie za nadgarstki i patrzył w oczy, jak na pierwszym spotkaniu w szpitalu... jak na wroga, jak na kogoś kogo chce zabić. Wiem, że teraz jest w stanie mnie skrzywdzić. Muszę zachować spokój.
-Harry puść mnie- powiedziałam cicho, ale pewnie.
Ani drgnął. To jedna z tych chwil, kiedy znika, a na jego miejscu pojawia się potwór. Bezlitosny i nieobliczalny.
-Kochanie, puść mnie.
W jego oczach pojawił się dawny on, ale niemal od razu zniknął. Mnie nawiedzają koszmary, a Harry'ego to. Zapomina kim jest, kim ja jestem. Ma mnie za zupełnie inną osobę, jakby wcale mnie nie znał. Czy coś takiego zalicza się do chorób psychicznych? Mój ojciec stwierdziłby, że ewidentnie jest chory, ale ja sądzę, że to od tych wszystkich ostatnich wydarzeń. To minie. Nie będę mu tego wypominać, bo jak osoba chora psychicznie może wypominać innej takiej osobie, jej błędy. Tak, ja też zachorowałam. Depresja to poważna choroba, może nawet kiedyś przez to oszaleję, albo już zwariowałam.
-Harry, to mnie boli- szepnęłam nie ujawniając strachu, wtedy pomyśli, że ma przewagę
Raz, dwa, trzy, wrócił. Jest! Puścił moje ręce i osunął się na ziemię, opierając głowę o mój brzuch. Oddychał szybko, szybciej niż zwykle. Ukucnęłam i objęłam go.
-Jestem potworem. Lepiej by było gdyby mnie zabili.... gdybyśmy wszyscy byli martwi.
Oto i pierwszy rozdział drugiego sezonu eriubghiwerbhiqe
Chciałabym Was poinformować, że po napisaniu następnego rozdziału nie będę informować Was już przez twittera i aska. Założyłam na fb grupę, na którą Was zapraszam. Tam będę wszystkich informować o rozdziałach na NoN i Zakładzie :))
Wydaje mi się, że takie wyjście będzie o wiele wygodniejsze dla mnie jak i dla Was :))
Chciałabym jeszcze ogłosić to co pisałam w Zakładzie:
Pod 25 rozdziałem było 10 komentarzy, jeśli tutaj będzie ich więcej każdy kolejny rozdział będzie dłuższy (a przynajmniej będę robiła wszystko, by tak się stało)