Wybiegłam z samochodu razem z Harry'm i pognaliśmy w stronę drzwi, które były lekko uchylone. Weszłam do środka i zamarłam. Krew. Czerwona, gęsta ciecz na podłodze i ścianach. Odciski rąk na kremowej tapecie.
-Tato!- krzyknęłam przerażona i zaczęłam biec śladami krwi.
Schody na górę były śliskie i całe przesączone ciemną substancją. Gdy byłam na górze zobaczyłam postać osuwającą się na podłogę.
-Harry!- wrzasnęłam płaczliwym głosem i podeszłam do ojca. Nóż wbity w jego brzuch nie zwiastowały niczego dobrego. Mężczyzna był przytomny, ale tracił siły z każdą sekundą. Nagle Harry znalazł się przy mnie z telefonem w ręku. Dzwoniąc na pogotowie kazał mi uciskać ranę. Cały czas mówiłam coś do taty byleby tylko nie zasnął. Widziałam przerażenie w oczach Harry'ego gdy patrzył na moje zakrwawione dłonie. Gdy ja czekałam na pomoc on sprawdził dom by upewnić się, że jesteśmy sami.
W końcu usłyszałam dźwięk syren, a po chwili lekarze wpadli do mojego domu. Harry przyprowadził ich do nas. Od razu zabrali mojego ojca, nie chcieli mi nawet powiedzieć co z nim będzie. Nie pozwolili mi z nimi jechać. Zostawili mnie z mętlikiem w głowie. Ashton to zrobił? Chciał zabić kogoś kto go lubił i kto mu ufał?
W pewnym momencie pojawili się przede mną funkcjonariusze policji. Mówili coś do mnie, ale ich słowa w ogóle nie docierały do mojej głowy. Siedziałam na drewnianych panelach brudna od krwi. Harry klęczał tuż obok mnie, trzymając moją dłoń.
-Sav policja chcę z tobą porozmawiać- szepnął do mojego ucha.
Chcą rozmawiać o próbie zabójstwa mojego taty? Nie muszą wszczynać śledztwa, bo ja doskonale wiem kto to zrobił.
-Savannah, proszę cię powiedz, że byłem dziś z tobą. Oni myślą... oni myślą, że to ja.
Oprzytomniałam i spojrzałam na policję. Wysoki szatyn stał przede mną lustrując moją osobę swoimi niebieskimi oczami.
-Czy pan Styles był dziś z panią?- zapytał
-Tak- szepnęłam- Był ze mną od wczorajszego wieczoru. Ashton Emerson i Hunter Devoux ich sprawdźcie. Wysłali mi SMS'a by mój ojciec na siebie uważał. Oni to zrobili.
Zrobiłam to co Ash i Hunter mi zrobili. Zdradziłam ich. To co robią wymyka nam się spod kontroli i sami nie wiemy jak mamy to uspokoić. Zranienie mojego ojca było ponad wszystko to co wcześniej zrobili. Zabijają na prawo i lewo, krzywdzą innych tylko po to by dopiec mi i Harry'emu.
-Musimy jechać do szpitala- powiedziałam nagle i wstałam z podłogi. Moje łzy mieszały się z krwią najbliższej mi osoby. Moje życie a dnia na dzień przeradza się w coraz to większy koszmar a ja nie wiem jak temu zaradzić. Nie umiem nam pomóc. Nie umiem pomóc samej sobie.
-Chodź Savannah- powiedział Harry i złapał mnie za rękę splatając nasze palce.
***
<muzyka>
Niemal wbiegłam do szpitalnej recepcji. Próbowałam wydusić z siebie porządne zdanie, ale nie mogłam.
-Jasper Heard- powiedział za mnie Harry
-Jesteście z rodziny?- zapytała kobieta w stroju pielęgniarki
-Jestem jego córką- wytłumaczyłam
-Pan Heard przechodzi w tym momencie poważną operacje. Proszę poczekać na korytarzu.
-W jakim jest stanie?- dopytywałam
-Nie wiem nic o stanie zdrowie pacjenta. Proszę poczekać na lekarza.
Zrezygnowana usiadłam obok drzwi prowadzących do sali operacyjnej. Harry nie odstępował mnie ani na krok. Był dla mnie wsparciem, nawet gdy siedział cicho z dłonią na moim kolanie.
Wyciągnęłam telefon i znalazłam numer do Ashton'a.
-Co robisz?- zapytał Styles
-Muszę mu coś powiedzieć
-Halo- odezwał się Ash
-Szczęśliwy jesteś?- zapytałam
-Nie wiesz nawet jak bardzo. Zniszczę ciebie i tego świra.
-Czemu ty to robisz?
-Pomyśl Sav- powiedział cicho lecz tak bym mogła go usłyszeć
-Skończycie w piekle. Ty i Hunter.
-Kochanie, my już tu jesteśmy- powiedział i się rozłączył
Jakim cudem on i Hunter znów się kumplują? Jakim cudem Ashton zamienił się w kogoś takiego? Jakim cudem nadal ich nie złapali?
Moje przemyślenia przerwał lekarz wychodzący z sali. Wstałam i szybko do niego podeszłam.
-Co z nim? Jestem jego córką.
-Najbliższe godziny będą decydujące, ale... sądzę, że powinni się państwo pożegnać. Jego stan jest bardzo poważny. Dostał trzy ciężkie klucia w brzuch, co uszkodziło płuco. Udało się nam zatamować krwawienie, ale narząd nie jest sprawny. Podaliśmy mu środki przeciwbólowe, by mogła się pani z nim pożegnać. Gdy będzie bardzo cierpiał, podamy mu lek, od którego nie będzie czuł bólu i zaśnie. Bardzo mi przykro. Robiliśmy co w naszej mocy by uratować pana Jasper'a.
Nogi się pode mną ugięły a całe życie runęło mi na głowę. Stracę go. Przylgnęłam plecami do ściany i osunęłam się na ziemię. Zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać nie oszczędzając ani jednej łzy. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. To był Harry. Przyciągnął mnie do siebie i zamknął w uścisku. Widziałam łzy w jego oczach. Był jedyną osobą, której mogę teraz ufać i która może mi pomóc.
-Chodź tam ze mną- szepnęłam
-Dobrze
Oboje wstaliśmy i weszliśmy do sali w której leżał mój tata. Był przytomny. Na urządzeniu przy jego łóżku widziałam jak słabo pracuje jego serce. Złapałam Harry'ego za rękę i podeszliśmy bliżej. Usiadłam na krześle łapiąc dłoń mężczyzny.
-Tato- szepnęłam
-Masz o nią dbać- mężczyzna zwrócił się do Harry'ego.- Masz ją chronić i traktować najlepiej jak tylko potrafisz, rozumiesz?
-Tak, proszę pana.
Pierwszy raz powiedział do niego na pan. Zawsze używał jego imienia, albo mówił po prostu 'ty'.
-Savannah, dziecko. Uważaj na siebie. Trzymaj się Harry'ego. W szufladzie biurka w szpitalu jest mój testament. Zadzwoń do Jace'a i powiedz o mojej śmierci. Powiedz mu, że go kochałem. Ciebie też kocham.- powiedziałam zamykając oczy z bólu- Będzie dobrze, słyszysz? Jesteś silna. Oboje dacie sobie radę.
-Tato, przepraszam. Mogłam od razu powiedzieć ci o tym wszystkim. Zostałbyś w szpitalu i wszystko było dobrze.
-Sav ja o wszystkim wiedziałem. Wiedziałem, że Ashton i Hunter mogą być pod domem. Chciałem cię chronić
-Co takiego?
-Harry ci później wyjaśni.
W tym momencie do sali wszedł lekarz. Powiedział, że muszą podać lek, po którym mój tata zaśnie i już się nie obudzi. Podszedł do niego, ze strzykawki wtłoczył bezbarwną substancje w żyły. Jego oczy zaczęły się zamykać. Poluźnij uchwyt na mojej dłoni i resztkami sił wyszeptał:
-Kocham cię
I zasnął. Moje serce łamało się na dźwięk urządzenia pokazującego ciągłą linię. Nachyliłam się nad martwym już ciałem ojca i przytuliłam go.
-Też cię kocham, tato.
------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział nie jest za długi, ale zdecydowanie mi się podoba. Do dzisiejszego ranka nie wiedziałam czy ojciec Sav zginie czy nie. Ostatecznie go uśmierciłam. Podoba się Wam?
niedziela, 31 sierpnia 2014
sobota, 23 sierpnia 2014
Rozdział 22
*PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM :)*
-Gdzie was zawieźć?- zapytał Andy
-Do mnie- powiedział Harry nie czekając nawet na moją odpowiedź.
-Mógłbyś pojechać koło mojego domu? Chcę zobaczyć czy oni nadal tam są.
Styles zaprotestował tłumacząc to tym, iż jest to zbyt ryzykowne. Ale nie on stracił dwójkę najlepszych przyjaciół przez swojego wroga. Nie on musiał patrzyć jak przyjaciółka zmuszona jest do wyjechania z kraju. Nie on modlił się po nocach o to, by przyjaciel wybudził się ze śpiączki.
Musiałam zobaczyć czy Ash i tamci ludzie są jeszcze pod moim domem. Co by było gdyby tam byli gdy mój ojciec będzie wracał do domu? Zaatakują go? Zostawią w spokoju? O kogo im tak właściwie chodziło? Ja lub Harry... któremuś z nas chcieli zgasić to małe światełko na końcu tunelu. Któregoś z nas chcieli wykończyć. Teraz jest tylko pytanie: Kto z nas dwojga wpadnie w łapy Hunter'a a kto w szpony Rough'a?!
~*~
Dotarliśmy do mieszkania Harry'ego jadąc drogą przy moim domu. Na szczęście nigdzie nie było ani Ashton'a ani tamtego auta. Andy zostawił nas pod domem i odjechał. Porozmawia z Sally? Wróci do ich willi? Nie wiem.
Powoli weszłam do pokoju Styles'a i usiadłam na łóżku. Tępo patrzyłam w zdjęcie Harry'ego i jego siostry stojące na szafce na przeciwko. Byli tacy szczęśliwi. Ile bym dała bym mogła ją poznać i powiedzieć jej jak wspaniałego ma brata. Prosić ją o to by pomogła mi go trzymać z dala od kłopotów.
-Chcesz żebym spał na sofie?- zapytał cicho, siadając obok.
Lekko pokręciłam głową by dać mu do zrozumienia, że potrzebuję go teraz przy sobie. Przysunęłam się bliżej do niego i zacisnęłam dłoń na jego koszulce
-Nie zostawiaj mnie teraz- szepnęłam
-Nie zostawię...nigdy.
W tamtym momencie bałam się każdego cienia, każdego szelestu. Moja chora wyobraźnia budowała scenariusze, o których nawet nie chciałam słyszeć. Jednak on był przy mnie i zapewniał mi bezpieczeństwo.
Spojrzałam na Harry'ego. Widać było, że wie co czuję. Wie jak cholernie się boję. Spostrzegłam, że jego twarz zaczyna przybliżać się do mnie aż w końcu oparł czoło o moje.
-Kocham Cie, Savannah- szepnął
Było to tak bardzo prawdziwe. Tak bardzo romantyczne i piękne. Czułam jak owija ramię wokół mojej tali. Przycisnął mnie do siebie jeszcze bliżej.
-Ja ciebie też kocham Harry.
Chłopak zamknął oczy i uśmiechnął się lekko.
-Myślisz, że w tym całym syfie jest miejsce na naszą... miłość?- zapytał
-Tak. Takie chwili są potrzebne... zwłaszcza w takim syfie.
-Dziękuje
-Za co?
-Pozwoliłaś by ktoś kogo każdy uważa za psychopatę zaczął kochać.
Wiem jedno- Harry nie jest psychopatą. Nie jest wariatem. Nie rozumiem ludzi, który oceniają go nie znając jego historii. Nigdy nikogo nie zabił i nie wiem jakim cudem trafił do szpitala mojego ojca.
-Harry ja... ja muszę porozmawiać z Rough'em.
Chłopak odsunął się ode mnie tak by móc na mnie spojrzeć.
-Nie dopuszczę do tego- powiedział stanowczo
Wiedziałam. Wiedziałam, że się nie zgodzi. Ja jednak muszę to zrobić. Jeśli to się nie stanie będziemy żyć w strachu już zawsze.
Powoli zaczęłam się do niego zbliżać aż złączyłam nasze usta. Wplotłam dłonie w jego włosy a on położył ręce na moich biodrach.
-Teraz tym bardziej cię nie puszcze- szepnął pomiędzy pocałunkami
Chciałam się od niego odsunąć, ale przytulił mnie do siebie i powalił na łóżko. Leżałam pod nim przygwożdżona jego ciałem. Zszedł ustami z moich warg do szyi. Mruczał w moją skórę a ja wiedziałam, że nie jestem w stanie pozwolić by zaszło to jeszcze dalej. Kiedy poczułam jak jego ręka zaczyna zjeżdżać do moich spodni zatrzymałam go i lekko odepchnęłam.
-Sav?- zapytał zmieszany
-Przepraszam Harry- szepnęłam i wstałam z łóżka
Zanim zdążyłam wyjść z pokoju chłopak złapał moją dłoń i zatrzymał mnie. Odwróciłam się do niego ze wzrokiem wbitym w podłogę. Złapał mój podbródek i podniósł go do góry bym spojrzała na niego. Widząc jego troskliwe rysy wszystko do mnie wróciło. Czułam jak łzy zaczynają gromadzić się w moich oczach.
-Co się stało?- zapytał cicho
-Hunter się stał. Harry przepraszam- I wtedy pękłam. Zaczęłam płakać.
-Boże Savannah. Co on ci zrobił?- zapytał przytulając mnie jak jeszcze nigdy wcześniej.
-Wiesz czemu się rozstaliśmy? Zdradził mnie. Zdradził mnie, bo nie chciałam z nim tego zrobić. Zostawił mnie dla jakiejś szmaty. Kochałam go a on mnie zostawił, Harry rozumiesz? Chciał mnie przelecieć a ja tego nie chciałam, więc mnie zostawił. Nienawidziłam samej siebie. Zastanawiałam się czy w tamtej było coś jeszcze czego ja nie miałam. Dlaczego nie mógł poczekać? Nie chcę stracić też ciebie.
-Nie stracisz mnie, słyszysz? On jest ostatnim frajerem i nie wiem jak mógł cię tak zranić przez takie gówno. Ja tego nie zrobię. Jeśli nie jesteś gotowa to ja poczekam.
Spojrzałam mu w oczy, w których zobaczyłam ból. Cierpiał razem ze mną.
-Dziękuje.
Uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w czoło.
-Chodź tutaj.
Pociągnął mnie w stronę łóżka i oboje się położyliśmy. Przytuliłam się do niego i wiedziałam, że dobrze zrobiłam chroniąc go przed policją. Wiedziałam, że każde moje nadstawianie karku było słuszne.
-Pamiętasz jak powiedziałeś mi, że nie pomogę nikomu jeśli sama potrzebuję pomocy? Ty dałeś mi tą pomoc.
-Więc teraz będziemy pomagać sobie nawzajem.
Złączył nasze dłonie i położył je na moim brzuchu. Teraz jestem pewna... teraz jestem pewna, że naprawdę go kocham.
***
Otworzyłam oczy obudzona dźwiękiem telefonu. Harry spał po drugiej stronie łóżka więc szybko odebrałam by go nie obudzić. Nie patrząc kto dzwoni nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Savannah
Cholera! To Ashton. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni
-Czego chcesz?!- syknęłam
-Musimy się spotkać Sav. Muszę ci wszystko wyjaśnić
-Tu nie ma nic do wyjaśniania, rozumiesz? Miałam cię za przyjaciela a ty...
-Tak okłamywałem ciebie i Dakotę, ale jest druga strona tego wszystkiego i musisz ją poznać. Poza tym Hunter chce...
-Nie mów mi o Hunterze, rozumiesz? Tacy z was przyjaciele? Jesteś żałosny Ash. Odczep się ode mnie i Harry'ego.
-Jesteś z nim, prawda?
-Co cię to interesuje?!
-Nie rozumiesz, że gdybyś z nim nie była nie miałabyś tych problemów?
Nie mogłam tego dłużej słuchać. Harry nie zawinił w niczym. W niczym! Rozłączyłam się i usiadłam na krześle w kuchni i schowałam twarz w dłonie, wiedziałam, że to nie jest koniec. Wiedziałam, że to dopiero początek.
-Kochanie?- usłyszałam głos Harry'ego, który wyszedł z sypialni. To jak wypowiedział to słowo wywołało uśmiech na mojej twarzy i stado motyli w brzuchu.
-Rozmawiałaś z kimś?
-Ashton do mnie dzwonił- powiedziałam
-Co? Czego chciał?
-Chciał się spotkać... wytłumaczyć mi wszystko. Odmówiłam.
Gdy skończyłam mówić usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS'a od.. .Ashtona.
-Uważałbym na twoim miejscu na ojca. Gdy wchodził do domu był tak bardzo niczego nieświadomy-przeczytałam szeptem i już wiedziałam, że ten dzień będzie koszmarem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest. Jak myślicie co Ashton znów wykombinował?
Tak oto jest 22 rozdział. Coraz bliżej do końca. Jeśli mam być szczera to jestem już w 90% gotowa do drugiego sezonu. Trailer jest, okładka i promo również, tytuł wymyślony. Nie mogę się już doczekać aż zobaczycie trailer, który ja osobiście KOCHAM!
Prosiłabym, żeby każdy kto przeczyta ten rozdział dodał komentarz. Chcę zobaczyć ile osób czyta Now or Never. Wyświetlenia tego nie mówią, bo nabiją się tam też moje odwiedziny i osób, które wchodzą żeby zobaczyć czy coś dodałam. Tak więc proszę o komentarze.
wtorek, 12 sierpnia 2014
Rozdział 21
Odsunęłam się od Sally i spojrzałam na Andy'ego. Jego twarz była tak neutralna, tak zwyczajna. On nie wie o niczym. O niczym! Mam mu powiedzieć? A może zmusić Sally by to ona to wyjawiła?
-Andy ja... ja muszę jechać do szpitala- powiedziałam
-Co? Czemu?
Nie chciałam wyjaśniać. Szybko ruszyłam w stronę drzwi i wybiegłam z domu. Rozglądałam się dookoła jak opętana. Sally nigdy nie była wierną osobą. Znam ją od zawsze i dobrze wiem, że się nie zmieni.
-Savannah!- usłyszałam groźny krzyk Andy'ego.
Nie! Nie zatrzyma mnie. Jak mogłam mu zaufać i przyjść tu? Chociaż może to i dobrze.
Zobaczyłam jak Andy biegnie w moim kierunku więc skierowałam się w stronę bramy. Szarpnęłam furtkę i wybiegłam przed posiadłość.
-Savannah zaczekaj kurwa!
Poczułam jak chłopak ciągnie mnie za rękę i cofa do tyłu. Spojrzałam na niego z przerażeniem. Czułam się jakbym zobaczyła ducha. Serce waliło mnie jak oszalałe, sama nie wiem czemu.
-O co ci chodzi?!
-Wiesz kim ona jest?- zapytałam szeptem próbując powstrzymać łzy.
-Sally Fonseca
-Sally Fonseca...Devoux! Ona jest siostrą Huntera! Co, nie wiedziałeś?
Wzrok Andy'ego złagodniał a po chwili zamienił się w prawdziwy ogień. Podszedł bliżej i złapał mnie za ramiona.
-Ona nie jest taka jak on- powiedziałam łamiącym się głosem
-Andy ja znam ją od wielu lat. Ona jest taka sama jak Hunter. Zdradza, kłamie a co najważniejsze zawsze, ale to zawsze, jest po stronie brata. Błagam zawieź mnie do Harry'ego. Jeśli naprawdę kochałeś Jena'e zrób to.
Widziałam zmieszanie w jego oczach i wiedziałam, że nie pojęcia co powinien zrobić. Porozmawiać z Sally przy zawieźć mnie do Harry'ego? Zacisnął oczy i znów je otworzył.
-Chodź.
Oboje skierowaliśmy się do garażu w którym stały dwa auta. Jedno to czarne BMW a drugie to żółte Chevroleta Camaro. Andy wsiadł do Chevroleta a ja zaraz po nim. Odpalił silnik i odjechaliśmy. Jestem pewna, że go i Harry'ego wiąże coś jeszcze prób przyjaźni. Nikt w takim momencie nie zostawiłby ukochanej dla kumpla. a może Andy wcale jej nie kocha? Może on wie i tylko gra `by dotrzeć do Hunter'a?
-Wiedziałeś, że Sally to...
-Nie. Nawet nie powiedziała mi, że ma brata!-krzyknął uderzając dłońmi o kierownicę.
Czegoś tu nie rozumiałam. Jest jego narzeczoną a ten nie wie nawet, że ma brata. Widziałaś się o ogóle z jej rodzicami? Nic nie powiedzieli? Próbowałam się uspokoić i skupić na drodze. Dopiero zorientowałam się jak luksusowe było wnętrze samochodu. Skórzana tapicerka, skomplikowane radio, miękkie fotele. Oparłam głowę o zagłówek i przymknęłam oczy.
-Jak to będzie? Z Harry'm? Z Hunter'em? Z Rough'em?
-Nie wiem. Jedyne co teraz musimy zrobić to wyciągnąć go z tego psychiatryka. On będzie wiedział co robić. Jeśli Rough nie zjawi się w mieście to nic ci się nie stanie.
-Po pierwsze, jak go wyciągniemy. Po drugie, jak bardzo niebezpieczny jest ten koleś?
-Powiesz prawdę. Powiesz, że Devoux był u ciebie i wyjawił, że to on zabił Rachel. A Rough? Rachel była całym jego światem. Zabije każdego kto maczał łapy w jej śmierć. Każdego.
Ani ja ani Harry nie jesteśmy winni, tylko czy on to zrozumie? Dopóki Styles jest tam gdzie jest to ja muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Gdy Rough przyjedzie do Londynu ja będę gotowa by stawić mu czoło. Sama czy z Andy'm pójdę do niego. Teraz nadszedł czas bym to ja zawalczyła o nasze wspólne bezpieczeństwo.
Zobaczyłam wznoszący się gmach szpitala. Rain zatrzymał się pod bramą i powiedział, że poczeka na mnie. W torebce poszukałam kluczy i weszłam n posiadłość. Na podwórku nie było już nikogo. Wszystkie światła w budynku były już zgaszone i tylko lampy oświetlały to wszystko. Przeszłam żwirową ścieżkę i otworzyłam drzwi. Od razu popędziłam do gabinetu ojca. Jeszcze nigdy nie była tu o tak późnej porze. Każdy zakamarek wydaje się być bardziej przerażający niż za dnia.
-Tato- powiedziałam gdy weszłam do sali.
Otworzyłam szerzej oczy gdy naprzeciw niego na kanapie siedział Harry. Miał podpuchnięte, czerwone oczy i widać było, że rozmawiają już dość długo.
-Tato muszę porozmawiać z Harry'm.
-Savan...
-To ważne!
-Daj mi dokończyć. Harry wychodzi. Policja znalazła świadka morderstwa tamtej kobiety.
Czułam jak ciężar spada mi z serca. Uśmiechnęłam się ciepło do ojca i przeniosłam wzrok na Harry'ego, który ze smutkiem wpatrywał się w dłonie.
-Harry...
-Chodźmy już- powiedział i wyszedł.
Byłam zdziwiona jego zachowaniem. Jest wolny a mimo to się nie cieszy. Przecież teraz będziemy mogli wyjaśnić wszystko. Jeśli znajdą Hunter'a to Rough będzie wiedział, że Hazz nic nie zrobił.
-Możemy pogadać?-zapytałam gdy szliśmy korytarzem
-Później Savannah, proszę.
-Dobrze. Pośpieszmy się, bo Andy czeka na zewnątrz.
-Andy?
-Tak. Nie mów, że mnie okłamał i nie jest twoim przyjacielem.
-Nie oto chodzi- powiedział i biegiem ruszył przed siebie a ja zrobiłam to samo.
W głowie miałam tysiące myśli. Może pobiegł, bo się za nim stęsknił, ale jego mina za nic w świecie tego nie wskazywała.
Wybiegliśmy za zewnątrz. Andy siedział na masce samochodu paląc papierosa.
-Andy wsiadaj do auta!- krzyknął
-O co ci chodzi?
-Oboje wsiadajcie!- powiedział równo z uderzeniem, w ziemię przede mną, noża.
Serce waliło mi jak oszalałe. Harry pociągnął mnie za rękę i niemal wepchnął na tylne siedzenie sam siadając obok.
-Jedź!-krzyknął a Andy bez zbędnych pytań ruszył.
Pędził o wiele szybciej niż wcześniej.
-Co to kurwa ma być?!- wrzasnęłam gdy kolejny nóż odbił się od szyby koło mnie. Szyby kuloodporne?
-Rough! Dowiedział się, że tu jestem i siedział pod szpitalem a gdy przyjechaliście to był idealny moment by uderzyć!
Czułam jak ręce zaczynają mi się trząść. Bałam się. Tak cholernie się bałam. Harry przyciągnął mnie do siebie i zamknął w silnym uścisku.
-Nie bój się. Ze mną jesteś bezpieczna, słyszysz? Bezpieczna.
-----------------------------------------------------------------------
I tak oto Harry wyszedł ze szpitala, pojawił się Rough i okazało się, że Sally o niczym nie powiedziała Andy'emu.
Ostatni rozdział to była klapa :// Wiem, że to pewnie przez to, że długo nie pisałam, ale statystyki były 2 razy niższe niż zwykle... może teraz będzie lepiej :)
Zamierzam zrobić Intro Now or Never :)
niedziela, 3 sierpnia 2014
Rozdział 20
***
Szłam z Andy'm do mojego domu. Po drodze wszystko mi wytłumaczył i chyba mu zaufam. Jest najlepszym przyjacielem Harry'ego od kilku lat, ale gdy Hazz trafił do szpitala stracili kontakt. Andy kochał Jane, ale nigdy jej tego nie powiedział i tego żałował najbardziej.
Blondyn wydała się być inny niż Harry, bardziej otwarty, bardziej pewny siebie. Był o wiele wyższy od Styles'a, miał całkiem inny styl. Harry zawsze ubierał się na czarno, Andy natomiast nosił na sobie jeansy i brązową kurtkę. Jego oczy były szaro-niebieskie a uśmiech...w jego uśmiechu było coś czego nie umiem opisać. Widziałam, że potrafi słuchać. Gdy mówiłam mu o tym dlaczego zamknęli Harry'ego, jego wzrok cały czas utkwiony był we mnie. Nie powiedziałam mu jednak wszystkiego, nie byłam pewna czy mogę to zrobić. Muszę porozmawiać z Harry'm. Muszę go stamtąd wyciągnąć.
Byliśmy już niemal pod moim domem kiedy zauważyłam, że ktoś stoi pod drzwiami. Wytężyłam wzrok i zobaczyłam Ashton'a. Stał tam cały i zdrowy. Chciałam krzyknąć do niego i zacząć biec, ale Andy przycisnął swoją dłoń do moich ust i odsunął mnie do tyłu tak by Ash mnie nie zauważył. Co się dzieję?!
-Andy-szepnęłam próbując się wyswobodzić
-Tylko nie krzycz, ok? Zobacz tam- wskazał palcem samochód stojący niedaleko posiadłości. W środku siedziały dwie, góra trzy osoby- to ludzie Hunter'a...albo Rough'a. Ashton jest z nimi.
Pokręciłam przecząco głową nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Już fakt, że Ash tak szybko doszedł do siebie strasznie mnie zdziwiła, bo przecież atropina to nie syrop na kaszel. Dodatkowo informacja, że jest ich wtyczką. Myślałam, że go do tego zmusili, ale po przygodnie z Harry'm się otrząśnie. Nie zrobił tego. Mój przyjaciele. Mój Ashton. Jedyna osoba, której mogłam teraz ufać zdradziła mnie.
-Możesz tam iść, tylko pamiętaj, jak umrzesz to poczekaj na mnie. Harry rozwali mi łeb gdy tylko się dowie.
-Jak ja mam niby wejść do domu?-zapytałam wściekła
-Nijak. Nie pójdziesz tam.
-To niby gdzie mam spać?
-U mnie
Oszalał. Znam go niecałą godzinę a on już ciągnie mnie do swojego domu. Nie ma mowy. Wolę już spać na dworze.
-Więc zawiozę cię do matki Harry'ego-powiedział gdy zobaczył moją niechęć co do jego osoby.
Miałabym poznać matkę Harry'ego?! Jej partnera? Z tego co wiem rodzice Styles'a nie są już razem. Znaczy, tak wywnioskowałam po tym jak Harry, kiedyś, na terapii, prosił bym nauczyła go tańczyć. Powiedział wtedy, że jego mama wychodzi za mąż. Może kłamał, nie wiem. Wiem tylko, że nie mogę do niej jechać. Nie bez Styles'a.
-Andy nie mogę.
Lustrowałam jego bladą twarz tylko po to by zobaczyć na niej grymas. To nie trwało jednak zbyt długo. A oto kolejna rzecz, która ich ze sobą łączy. Oboje próbują ukrywać złość, ale żadnemu to zbytnio nie wychodzi.
-Więc kurwa chcesz tu zostać?- syknął ściszając głos.
Pochylił się tak by patrzeć mu prosto w oczy. Błękit letniego nieba zniknął na chmurami. Jego wzrok stał się wrogi, ale czemu?
-Czemu się złościsz? -zapytałam szeptem
-Wybieraj gdzie idziesz. Ja, matka Harry'ego albo twój dom.
-Szpital.
-I co im tam powiesz? Czemu nie poszłaś do domu? Savannah.
-Do ciebie-powiedziałam spuszczając głowę.
A co jeśli to nie jest jego przyjaciel? Co jeśli tylko udaje bym mu zaufała? Muszę porozmawiać z Harry'm, ale jak?! Nie mogę przecież tam iść.
-Savannah chodź- jego głos zelżał.
Chwycił mnie za ramię i pociągnął w stronę alejki z której wróciliśmy. To przerażające jak moje życie zmieniło się w dosłownie chwilę. Jeszcze niedawno imprezowałam z Ash'em i Dakotą a teraz...Dakota! Na śmierć o niej zapomniałam. Nie rozmawiałam z nią od wyjazdu. Ciekawe jak radzi sobie z moim bratem. Nie wiem do końca co, ale coś przede mną ukrywają. Dziwie zachowywali się gdy byli razem. Może coś zaiskrzy miedzy nimi. Co do tego to nie mam żadnych zastrzeżeń. Wiem, że mimo tego, iż tak dawno nie widziałam Jace'a, nie zrani on żadnej dziewczyny. Szanuje każdą z nas.
-Andy daleko jeszcze?-zapytałam wykończona marszem
-Właściwie to jesteśmy na miejscu.
Stałam właśnie pod wielką willą, która aż emanowała pięknem. Była dwa razy większa niż dom mój i mojego ojca. Na pewno nie mieszka tu sam. Przekroczyliśmy próg bramy i zaczęliśmy iść do drzwi.
-Mieszkasz tu sam?-zapytałam
-Z narzeczoną.
On ma narzeczoną? W sumie to się nie dziwie. Andy jest zabójczo przystojny i opiekuńczy...tak sądzę.
-Ona wie o sytuacji z Harry'm?
-Tak, wie o wszystkim-powiedział otwierając drzwi i przepuszczając mnie pierwszą.
Wnętrze było przepiękne. Ogromny hol ze schodami niczym z Titanica. Pełno obrazów, bieli i złota. Jak ich na to stać?! Po prawej stronie była otwarta jadalnia i kuchnia. Z lewej rozpościerał się salon. Gdy zrobiłam krok do przodu zobaczyłam wielki kryształowy żyrandol, przez który moje nogi aż się ugięły.
-Jak?-zapytałam szeptem
-Moi rodzice przepisali mi ten dom. Można powiedzieć, że to pamiątka rodzinna. Gdy potomek oznajmia, że bierze ślub dom jest już jego. To taki jakby prezent przedślubny- zaśmiał się
Prezent ślubny. Ciekawe co dostał na urodziny... jacht? Być może, ale postanowiłam darować sobie i nie pytać o to.
-Muszę zadzwonić-powiedziałam odwracając się do niego.
Rzucił krótkie 'ok' i poszedł do kuchni. Ja natomiast pokierowałam się do salonu. Usiadłam na kanapie i w telefonie odnalazłam numer do Dako. Czekałam chwilę aż usłyszałam jej głos.
-Hej Sav.
-Cześć Dakota, co u was? Jace cię pilnuje?
-U nas bardzo dobrze. Twój brat oprowadził mnie po Chamonix i to miejsce jest niesamowite. Tu jest śnieg, rozumiesz?-zaśmiała się.
Nie dziwie jej się, że tak bardzo ekscytuje się śniegiem. W Anglii gdy pada, to pada bardzo rzadko i zaraz topi się przez deszcz. W Chamonix śnieg jest calutki rok.
-Lepiej ty mów co u was? Jak Harry, z Ashton'em lepiej?
No tak, ona nadal nie wie nic o Ashtonie.
-Harry ma się dobrze. Pomiędzy nami jest lepiej. Co do Ashton'a to...nie widziałam go.
Zacisnęłam zęby z całej siły. Nie nawiedzę kłamać a tym bardziej nie Dakotę.
-Dobra, Dako zadzwonię rano. Jestem wykończona po dzisiejszym dniu. Pozdrów Jace'a.
-Ok. Dobranoc.
Rozłączyłam się zaraz po tym jak przestała mówić. Siedziałam z komórką w ręku dopóki Andy nie wszedł do salonu.
-Chcę żebyś kogoś poznała. Moja narzeczona-Sally.
Odwróciłam się i zamarłam. Długie brązowe włosy, duże, niebieskie oczy jak u brata. To niemożliwe. Ona miała być z Manchesterze!
-Cześć Savannah-odezwała się słodko...zbyt słodko
-Cześć... Sally-powiedziałam oschle
Dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie i zamknęła w przyjaznym uścisku. Właśnie przytuliłam Sally. Właśnie przytuliłam siostrę mojego wroga. Właśnie przytuliłam siostrę Hunter'a.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Po cholernie długiej przerwie wracam do Was. Nie mam jakiegoś konkretnego wytłumaczenia tego czemu nie pisałam. Wydaje mi się, że to brak weny, bo przez ten miesiąc nie mogłam napisać dobrych dwóch zdań. Nie miałam żadnych pomysłów, ale teraz jest dobrze...bardzo dobrze.
Pewnie zauważyliście, że jest nowy szablon...zostanie on już do końca...tak sądzę :D
Przez ten miesiąc zrobiłam okładkę i trailer do 2 sezonu NoN <3
Zdradzę Wam tylko, że 2 sezon będzie znacznie inny niż 1. Zmieni się miejsce, fabuła (nie będzie już wątku szpitala psychiatrycznego) i co najważniejsze zmieni się klimat. Nie powiem Wam na jaki, ale będzie...ciekawie.
Zmieniłam też okładkę 1 sezonu. Oto ona:
Od dzisiaj rozdziały będą pojawiały się częściej niż co miesiąc xD Jeszcze raz za to przepraszam.
*Przeczytałeś/łaś-zostaw komentarz :)*
Subskrybuj:
Posty (Atom)